Artrosis vs Redrum

O wszystkim co nie pasuje do pozostałych for np.: Hobby, Muzyka, Kino, Film, TV, Sport, Gry i zabawy, Internet, Książki

Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar

ODPOWIEDZ
yaceusz
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 116
Rejestracja: 02 wrz (ndz) 2007, 02:00:00

Artrosis vs Redrum

Post autor: yaceusz » 09 gru (ndz) 2007, 17:27:27

Znacie to uczucie, kiedy przystawki okazały się być ciewasze i bardziej treściwe od dania głównego?
Otóż wczorajszego wieczora, w niewielkiej mieścinie Płońsk, w jeszcze bardziej niewielkim klubiku CHAOS, odbył się koncert Artrosis z supportem w postaci Redrum.

No to najsamwpierw o Redrum.
Jako support sprawdzili się genialnie. Grali dosyć krótko, ale skutecznie doprowadzili publikę do wrzenia. Jak na ostre pierdolnięcie maja dość nietypowy wolkal, który w pierwszych wersach zabrzmiał za bardzo punkowo, cosik jak wolkal happysadu, co mi się w ogóle nie kleiło, ale chwilę później było już wprost zajebiście. Przede wszystkim- wszystko świetnie skomponowane, ani razu nie miałem uczucia, że "czegoś mi tu, kurna, brakuje". Poza tym trzy ważne rzeczy: niesamowita energia, świetny kontakt z publiką, po facetach widać było, że granie to dla nich sama rozkosz. Tyle :D

No i danie główne.
Powiem delikatnie: nic ciekawego. Zabrakło im czegokolwiek, co by przyciągnęło uwagę. W całym ich występie udało mi się wyłowić moze ze dwa kawałki, poskładane tak, że wokal komponował się z muzyką, tak to wokalistka swoje, a muzycy swoje. Wokal zresztą w większości utworów był niemal taki sam, a muzyce wciąz czegoś brakowało. Brzmiało to tak, jakby chcieli zagrać z jajem, ale ciągle brakło im odwagi, żeby pójść o ten krok dalej, bo może coś im nie wyjść. Większość utworów kończyłą sie w momencie, kiedy zaczynały się rozkręcać, kiedy nabierały tempa i odwagi, zespół ostrożnie zwalniał. Chyba jednak nie o to chodzi w tego rodzaju muzyce.
Klawiszowiec rozbawił mnie do łez, kiedy mając do dyspozycji dwa keyboardy, z tyloma klawiszami, kurczowo trzymał sę czterech akordów wciskanych na zmianę. Gitarzyści sprawiali wrażenie jakby więcej ich uwagi pochłaniało robienie twardej miny niż szarpanie strun, a wokalistka nie miała w sobie za grosz charyzmy. Zero energii, zero kontraktu z publiką (no dobra, kazali nam klaskać parę razy, yeah).

Na początku występu Redrum dopiłem piwo i poszedłem się poruszać. Ostry mosh przez jakieś 5 utworów skutecznie mnie zmęczył, ale wciąż mi było mało. Po krótkim występie nie mogę teraz ruszac szyją, to chyba mówi samo za siebie :D
W czasie występu Artrosis wypiłem 2 piwa, a jak nie piłem, to stałem przy barierce i zmuszałem się do ruchu, tak było mrocznie :P

ODPOWIEDZ