Pozytywne pranie mózgu

O wszystkim co nie pasuje do pozostałych for np.: Hobby, Muzyka, Kino, Film, TV, Sport, Gry i zabawy, Internet, Książki

Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar

ODPOWIEDZ
Homer_Simpson
Początkujący(a)
Początkujący(a)
Posty: 95
Rejestracja: 07 wrz (wt) 2004, 02:00:00

Pozytywne pranie mózgu

Post autor: Homer_Simpson » 17 cze (pt) 2005, 12:24:28

Frankfurter Allgemeine Zeitung, 29.05.2005

Pozytywne pranie mózgu
Dotychczas uważano, że od telewizji się głupieje, a gry komputerowe odmóżdżają. Możliwe, że jest wręcz odwrotnie.

Kto w dzisiejszych czasach staje w obronie popkultury, przypomina niekiedy jeden z jej wytworów – porysowaną płytę, która gra w kółko to samo. Śmiesznie dziś brzmią uwagi o niskim poziomie moralnym telewizji czy o szkodliwym wpływie gier komputerowych. A jednak gdy tylko ktoś ze szczególnym zapałem krytykuje taki zaściankowy pesymizm kulturowy, patrzy się na niego z politowaniem. Zwłaszcza jeśli zapał ten poparty jest sporą dozą inteligencji, jak w przypadku amerykańskiego autora bestselerów Stevena Johnsona.

Złe jest pożyteczne

„Everything Bad Is Good for You. How Today’s Popular Culture Is Actually Making Us Smarter” (Wszystko, co ze, jest poyteczne. Jak współczesna kultura masowa sprawia, że stajemy się mądrzejsi) – taki oto tytuł nosi jego niedawno wydana książka. I już do samego tytułu można mieć parę zastrzeżeń, przede wszystkim to, że określenie „wszystko, co złe” przestało być powszechnie stosowanym synonimem popkultury. A jednak istnieją przynajmniej dwa powody, aby tę książkę przeczytać.

Po pierwsze dyskusja o „telewizji dla najniższych warstw społecznych” (jaka ostatnio rozgorzała w Niemczech – przyp. FORUM) nie tylko dowiodła żywotności pesymistycznych wizji kultury masowej, ale wzbudziła także wątpliwości wśród najbardziej wytrwałych jej obrońców – czy wobec obecnych telewizyjnych ofert programowych rzeczywiście można wciąż walczyć o łagodny wyrok? Po drugie Johnson do starej debaty dorzuca nowe argumenty, których użyć można przede wszystkim przeciwko interdyscyplinarnemu wsparciu, jakim cieszy się krytyka kultury.

W Niemczech pochodzi ono chociażby od Manfreda Spitzera, neurologa z uniwersytetu w Ulm, który w swojej książce „Uwaga, ekran!” nie zadowala się „naukowym udowodnieniem”, iż internet, telewizja i gry wideo działają ogłupiająco. W jego mniemaniu powodują one również otyłość, a czasami nawet zgon. Z kolei Johnson, który w poprzednich książkach dowiódł swoich kompetencji na polu neurologii, dochodzi na podstawie badań mózgu do zupełnie innych wniosków.

Teza polemiki Johnsona sformułowana jest bardzo jasno już w samym tytule. „W ciągu ostatnich 30 lat kultura masowa stała się bardziej skomplikowana i wymagająca intelektualnie” – twierdzi autor. Może nie brzmi to z początku jak wyjątkowo śmiała diagnoza. Tyle że Johnson pomija tu programy w rodzaju „Kwartetu filozoficznego”. Dostrzega ogólną tendencję: film, telewizja, a ostatnio również media cyfrowe konsekwentnie potęgują bystrość umysłu tych, którzy z nich korzystają,

Krzywa śpiocha

Zdaniem Johnsona każda forma medialnej konsumpcji to rodzaj umysłowego treningu, który określa mianem „pozytywnego prania mózgu”. Nawet najgłupszy program w ostatecznym bilansie przydaje rozumu. Tę tendencję wzrostową Johnson nazywa „Slee-
per Curve”, czyli „krzywą śpiocha”, nawiązując do filmu Woody­’ego Allena „Śpioch” z 1973 roku. W filmie tym naukowcy przyszłości zachodzą w głowę, czemu wcześniejsze generacje nie potrafiły dostrzec wartości odżywczych zawartych w steku, lodach i tortach z bitą śmietaną.

Najciekawsze w rozumowaniu Johnsona jest to, że nie występuje on w obronie estetycznych aspektów kulturowego śmiecia, ale stosuje analizę systemową: to konstrukcja produktów medialnych stała się bardziej ambitna, a nie ich zawartość. Chodzi o pracę umysłową, do jakiej media zmuszają odbiorców, oraz narzędzia poznawcze, jakie w nim wyrabiają, a nie o przekazywane wartości. – Dzisiejsza kultura masowa może nie ukazuje nam drogi do cnoty, ale dodaje nam inteligencji – twierdzi Johnson.

W cudownie heretyckim eksperymencie myślowym Johnson próbuje zilustrować swój punkt widzenia. Co by to było, gdyby gry wideo istniały już od stuleci, a nagle wynaleziono książkę? Nauczyciele i rodzice byliby ogromnie zaniepokojeni. Rozprawiano by o niewystarczającej stymulacji zmysłów, o tym że książki izolują młodzież od rówieśników. Widok tych nowych „bibliotek”, w których przesiadywałyby dziesiątki tak przecież zazwyczaj ożywionych dzieci, po prostu by porażał. A najgroźniejszą cechą książek byłaby ich linearność. – W żaden sposób nie można wpływać na przebieg akcji. Człowiek siada w fotelu i pozwala się ponieść opowiadanej historii.

Najbardziej przekonujące tezy Johnsona dotyczą gier komputerowych. Kieruje się on wynikami badań stopniowo rozwijającej się, niezależnej dziedziny naukowej analizującej gry, zwanej ludologią. Dzięki temu łatwo mu dostrzec ich pozytywny wpływ na rozwój poszczególnych zdolności poznawczych. Zdaniem Johnsona gry zmuszają do podejmowania decyzji, uczą, jak rozważać „za” i „przeciw”, analizować sytuacje, opracowywać strategie. Przy czym wygląd postaci znaczy w procesie uczenia równie niewiele, jak w przypadku gry w szachy.

Dlatego bardziej zaskakuje przeprowadzona przez Johnsona analiza telewizji. – Również od telewidzów wymaga się coraz większego wysiłku – twierdzi autor. Przykładowo, oglądając dziś „Dallas”, jesteśmy w stanie na przestrzeni jednego odcinka odtworzyć całą sieć powiązań, jaka istnieje pomiędzy bohaterami serialu. Postępowanie członków klanu jest przewidywalne, a twórcy serialu niezmordowanie i wciąż na nowo uświadamiają telewidzom cechy charakterystyczne swoich bohaterów. – W przypadku „Dallas” nie trzeba myśleć, by wiedzieć, co się dzieje – pisze Johnson – a niemyślenie jest nudne.

Seriale współczesne, takie jak „24 godziny”, „West Wing” (amerykański serial komediowy – przyp. FORUM) czy „Ostry dyżur”, zawierają wiele wątków oraz przedstawiają sieć towarzyskich powiązań, które wystarczyłyby dla całej wsi. Przede wszystkim jednak seriale te dużo mniej wyjaśniają. Według Johnsona jest to zabieg całkiem świadomy – tak jak w przypadku gier komputerowych. Widzowie sami muszą uzupełniać luki.

Wykazują się przy tym sprawnościami intelektualnymi, które z jednej strony stanowią efekt dziesięcioleci obcowania z przeróżnymi gatunkami filmowymi, a z drugiej – dają więcej satysfakcji z oglądania. Kreatywności producentów sprzyja dodatkowo postęp technologiczny, głównie popularność płyt DVD. Dzięki DVD przeoczenie przy pierwszym podejściu aluzji zawartej w filmie przestaje być problemem. Atutem natomiast staje się możliwość ponownego obejrzenia filmu.

Marne jest piękne

To, co kiedyś uchodziło za awangardę, cieszy się teraz dużą popularnością, ale czy sukces garstki dobrych filmów i seriali rzeczywiście świadczy o ogólnym rozwoju popkultury? – Nie – odpowiada Johnson – ale zjawisko „Sleeper Curve” objęło nawet pozornie bezwartościowe programy telewizyjne. Reality-show, takie jak „The Apprentice” (Praktykant), amerykański pierwowzór „Big Bossa”, też stawiają wyższe wymagania. Nie przepytują z wiedzy, lecz zachęcają widza do główkowania nad strategiami zapewniającymi zwycięstwo w grze. W ten oto sposób przedstawiona w książce teza zdaje według autora ostateczny egzamin: Nawet tandeta jest na wyższym poziomie.

Od 50 lat wzrasta średni iloraz inteligencji obywateli krajów uprzemysłowionych. Teza, że dzieje się tak nie pomimo kultury masowej, a dzięki niej, Johnson popiera w książce ciekawymi spostrzeżeniami. Jednakże u czytelnika, który do tematu podchodzi poważnie, książka pozostawia dziwne uczucie. Bo jakkolwiek chętnie zastosowałoby się oryginalne argumenty Johnsona przeciwko konserwatywnym kulturowym sceptykom, to jednak z oporem przyjmuje się pragmatyczny aspekt jego argumentacji.

W popkulturze nie chodzi o to, by rozwiązywać problemy. Praktyczne korzyści, jakie ze sobą niesie, są zupełnie bez znaczenia. Popkultura zakłada lepsze życie, nie stwarza go. Popkultura to postawa. Jeśli ktoś ją przyjmuje, już sam dobrze wie, że wybrał mądrzejsze nastawienie życiowe. Po co miałby to udowadniać?


LOL...jedni mówią, że ziemia jest brudna jak cholera a drudzy, że jeszcze nigdy nie była tak czysta od IXw. Jedni mówią, że elektrownie atomowe są złe a drudzy, że są lepsze od tych na węgiel bo nie zanieczyszczają środowiska, jedni mówią, że TV i Gry komputerowe ogłupiają a drudzy, że wręcz podnoszą inteligencję. Komu wierzyć? Jedni i drudzy działają na rzecz czyjegoś lobby. Prawda jest po środku? 8)

Ato
Zawsze coś napisze
Zawsze coś napisze
Posty: 868
Rejestracja: 29 wrz (pn) 2003, 02:00:00

Post autor: Ato » 17 cze (pt) 2005, 12:38:15

tego tekstu jest tyle ze przeczytam go pozniej ale za np. grami komputrowymi przemawia to ze chirurdzy (oczywiscie w usa nie u nas) maja zalecane granie w nie, jako ze rozwija to ich zdolnosci manualne

ODPOWIEDZ