W materii rządów nad naszym pełnym chaosu i Przypadków światem pośrednią odpowiedzią może być np. cytat z filmu Woody Allena: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga opowiedz Mu o swoich planach na przyszłość".
Wystarczy nawet pobieżna znajomość historii, aby nabrać pewności, że mity o dominacji masonów, jakowychś tajnych stowarzyszeń, korporacji, pieniądza itp. są właśnie tylko mitami. W Polsce często mówi się, że rządzą nami Żydzi, Izraelczycy do dzisiaj są (złośliwie

przekonani, że ich kłotliwy parlament to kwestia obecności w nim bardzo silnej reprezentacji Żydów polskiego pochodzenia. Innymi słowy bardzo częsty brak zgody narodowej to wina przybyszów z Polski.
Familia z Grecji mówiła mi, że w starożytności bardzo popularne było powiedzenie "Kiedy rodził się Grek Żydzi płakali". Dlaczego? A warto poszukać np. w googlach albo bibliotekach cóż takiego robili Grecy, że inne nacje popadały w rozpacz. Rzymianie np. także i Grecję podbili i nią rządzili jak innymi prowincjami. Ale sami dali się podbić przez język i kulturę grecką.
Wg Freuda, jak wiemy, nie jesteśmy nawet panami we własnym domu.
Myślę, że teorie spiskowe, jakkolwiek mające przebogatą i prawdziwą, udokumentowaną historię, sprawdzają się niekiedy w sposób okrutny, są jednak domeną mediów szukających popularnych tematów , obywateli szukających prostego klucza do niedającej się zrozumieć, zbyt złożonej rzeczywistości (dla niektórych nawet na skalę własnej klatki schodowej). Bywa i tak, że mniej lub bardziej tajne organizacje same żyją złudzeniami wszechpotęgi i nieograniczonej władzy. I chyba dobrze, jeśli niezliczone tajne stowarzyszenia z ich kuriozalnymi obrzędami, inicjacjami itp. żyją takimi złudzeniami. Bowiem oderwanie od rzeczywistości jest groźne dla oderwanych od rzeczywistości, a nie (naszej) rzeczywistości
Proszę wybaczyć, iż w takie tony uderzam (może dlatego, że pierwsze oznaki jesieni za oknem

ale wydaje mi się, że rządzenie światem (czyli także i sobą, własnymi poczynaniami) powinno także kojarzyć się z inną jeszcze okolicznością.
Otóż co będzie, jeśli to coś nieuniknionego, czego każdego-ą z nas czeka pewnego dnia stanie się i nagle okaże się, że to nie koniec, tylko ...początek. Tyle, że czegoś, o czym teraz raczej nie mamy pojęcia, możemy tylko wierzyć, snuć przypuszczenia, domniemywać. (Polecam, jeśli wolno smakowitą lekturę francuckiego filozofa i dziennikarza, Chabanis, "Śmierć, kres, czy początek" (La Mort, Un Terme Ou Un Commencement).
Fajnie, gdyby wtedy okazało się, że sposób i styl, w jakim rządiliśmy (w szerokim rozumieniu) w tym przemijającym w tempie ekspresowym życiu był przynajmniej trochę przyzwoity, albo aby nikt z nas nie musiał się zbyt wielu rzeczy wstydzić

Może trochę nie na temat, ale jakoś przed weekendem deszczowym zebrało mi się na garść jesiennych refleksji
