Brak mi sił jak czytam coś takiego.
Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar
-
- Ekspert
- Posty: 1214
- Rejestracja: 07 lip (pn) 2003, 02:00:00
Brak mi sił jak czytam coś takiego.
Rzucony na tory, przejechany i ...ukarany przez kolej
Od przejechanego przez pociąg sparaliżowanego chłopaka PKP żąda 2 tys. zł odszkodowania. Zawinił, bo spowodował opóźnienia na kolei
Paweł Banaszek, 19-latek ze Starego Bosewa (pow. Wyszków), jeździ na wózku. Mieszka z rodzicami i dwójką braci, utrzymują się z kilku krów i niecałych 600 zł renty. Tydzień temu spalił im się dom. Siedzą kątem u sąsiadów.
I płacą kolejarzom, bo Pawła przejechał pociąg, czym "naraził PKP na straty".
Był sierpień 2003 r. Przed barem w Starym Bosewie ktoś rzucił butelką w "malucha" z sąsiedniej wsi. Andrzej Banaszek: - Z zemsty pobili mojego syna. Myśleli, że to on rzucił. Dostał w głowę, zawlekli go na tory i zostawili. Myśleli, że nie żyje, chcieli upozorować samobójstwo.
Maszynista, widząc człowieka na torach, zaczął hamować, ale chłopak był już pod wagonami. Przeżył. Lekarze stwierdzili złamanie żeber, rdzenia kręgowego i pogruchotane kręgi.
- Nie zdołaliśmy ustalić sprawców pobicia - mówi Robert Strzemiński, szef Prokuratury Rejonowej w Wyszkowie. - Chłopak nie był mocno pijany, we krwi miał promil alkoholu.
Sprawę umorzono. Paweł po siedmiu miesiącach wyszedł ze szpitala. W domu czekał nakaz zapłaty 2 tys. zł z zakładu PKP w Siedlcach: "(...) Kwota to wartość strat powstałych w wyniku opóźnienia trzech pociągów pasażerskich na łączny czas 153 minut".
Po interwencji gminnego Ośrodka Pomocy Rodzinie karę zmniejszono do tysiąca złotych i rozłożono na raty. Wychodzi 80 zł miesięcznie.
Marcin Kowalski: Dlaczego ściągacie karę od Pawła Banaszka?
Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe: - Przez tego pana nastąpiła konkretna strata dla naszej firmy. Nie przeczę, że to nieszczęście również dla zainteresowanego, ale nasze straty są realne.
Wie Pan, w jaki sposób Banaszek znalazł się na torach?
- Nie wiem. Wiem, że prokuratura nie ustaliła sprawców pobicia czy wrzucenia go pod pociąg i umorzyła śledztwo. Stan faktyczny jest więc taki, że winę za nasze straty ponosi pan Banaszek. Specjalna komisja obliczyła, że trzy składy miały opóźnienia o 153 minuty. To strata 2 tys. zł.
A jeśli Banaszek znalazł się na torach, bo miał zanik pamięci? Prokuratura ani biegli tego nie wykluczyli.
- Są straty i już. My nie musimy znać wyników śledztwa. Jesteśmy dysponentami mienia publicznego, nie instytucją charytatywną, i mamy obowiązek dochodzić roszczeń w imieniu podatników. Określiliśmy szkody i żądamy zapłaty. Pan Banaszek mógł się odwołać do sądu, ale tego nie zrobił. Przegrałby i całe zamieszanie kosztowałoby wielokrotnie więcej.
Rodzina Banaszków nie ma z czego żyć, Paweł jest sparaliżowany, spalił im się dom. Obchodzi to Pana?
- Pan podnosi populistyczne argumenty. Jeżeli ponownie wystąpi do nas o anulowanie kary i poda nowe okoliczności, zastanowimy się nad wysokością kary. Jednak przedsiębiorstwo państwowe musi z całą stanowczością ścigać dłużników.
Źródło: www.gazeta.pl
Od przejechanego przez pociąg sparaliżowanego chłopaka PKP żąda 2 tys. zł odszkodowania. Zawinił, bo spowodował opóźnienia na kolei
Paweł Banaszek, 19-latek ze Starego Bosewa (pow. Wyszków), jeździ na wózku. Mieszka z rodzicami i dwójką braci, utrzymują się z kilku krów i niecałych 600 zł renty. Tydzień temu spalił im się dom. Siedzą kątem u sąsiadów.
I płacą kolejarzom, bo Pawła przejechał pociąg, czym "naraził PKP na straty".
Był sierpień 2003 r. Przed barem w Starym Bosewie ktoś rzucił butelką w "malucha" z sąsiedniej wsi. Andrzej Banaszek: - Z zemsty pobili mojego syna. Myśleli, że to on rzucił. Dostał w głowę, zawlekli go na tory i zostawili. Myśleli, że nie żyje, chcieli upozorować samobójstwo.
Maszynista, widząc człowieka na torach, zaczął hamować, ale chłopak był już pod wagonami. Przeżył. Lekarze stwierdzili złamanie żeber, rdzenia kręgowego i pogruchotane kręgi.
- Nie zdołaliśmy ustalić sprawców pobicia - mówi Robert Strzemiński, szef Prokuratury Rejonowej w Wyszkowie. - Chłopak nie był mocno pijany, we krwi miał promil alkoholu.
Sprawę umorzono. Paweł po siedmiu miesiącach wyszedł ze szpitala. W domu czekał nakaz zapłaty 2 tys. zł z zakładu PKP w Siedlcach: "(...) Kwota to wartość strat powstałych w wyniku opóźnienia trzech pociągów pasażerskich na łączny czas 153 minut".
Po interwencji gminnego Ośrodka Pomocy Rodzinie karę zmniejszono do tysiąca złotych i rozłożono na raty. Wychodzi 80 zł miesięcznie.
Marcin Kowalski: Dlaczego ściągacie karę od Pawła Banaszka?
Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe: - Przez tego pana nastąpiła konkretna strata dla naszej firmy. Nie przeczę, że to nieszczęście również dla zainteresowanego, ale nasze straty są realne.
Wie Pan, w jaki sposób Banaszek znalazł się na torach?
- Nie wiem. Wiem, że prokuratura nie ustaliła sprawców pobicia czy wrzucenia go pod pociąg i umorzyła śledztwo. Stan faktyczny jest więc taki, że winę za nasze straty ponosi pan Banaszek. Specjalna komisja obliczyła, że trzy składy miały opóźnienia o 153 minuty. To strata 2 tys. zł.
A jeśli Banaszek znalazł się na torach, bo miał zanik pamięci? Prokuratura ani biegli tego nie wykluczyli.
- Są straty i już. My nie musimy znać wyników śledztwa. Jesteśmy dysponentami mienia publicznego, nie instytucją charytatywną, i mamy obowiązek dochodzić roszczeń w imieniu podatników. Określiliśmy szkody i żądamy zapłaty. Pan Banaszek mógł się odwołać do sądu, ale tego nie zrobił. Przegrałby i całe zamieszanie kosztowałoby wielokrotnie więcej.
Rodzina Banaszków nie ma z czego żyć, Paweł jest sparaliżowany, spalił im się dom. Obchodzi to Pana?
- Pan podnosi populistyczne argumenty. Jeżeli ponownie wystąpi do nas o anulowanie kary i poda nowe okoliczności, zastanowimy się nad wysokością kary. Jednak przedsiębiorstwo państwowe musi z całą stanowczością ścigać dłużników.
Źródło: www.gazeta.pl
-
- Zadomowił(a) się
- Posty: 537
- Rejestracja: 06 lip (ndz) 2003, 02:00:00
-
- Czasami coś napisze
- Posty: 101
- Rejestracja: 10 wrz (pt) 2004, 02:00:00
-
- Zaczyna działać
- Posty: 247
- Rejestracja: 03 sie (wt) 2004, 02:00:00
Ja slyszalem fajna historie na temat bezkarnej jazdy na gape. Pan z teczka, w gajerku jedzie rano do pracy. Wchodzi kanar do przedzialu i pyta o bilet. A ten pan mowi, ze nie ma, dokumentow tez nie ma, odmawia podania danych i wysiada na najblizszej stacji.
Nie ma znaczenia czy to jest autobus, tramwaj czy pociag. Prawda jest taka, ze moge moge postapic w ten sam sposob i jesli na najblizszym przystanku kanar bedzie mnie probowal zatrzymac sila to moglbym mu strzelic po ryju, bo on policjantem nie jest i nie jest wiec upowazniony do takich dzialan. Moze jedzynie wysiasc i isc za mna pol miasta poki nie znajdzie jakiegos gliniarza. Zastanawiam sie tylko co wtedy powie? Jak bez swiadkow mi udowodni, ze w ogole jakimkolwiek srodkiem komunikacji miejskiej sie poruszalem???
PS. Nie probujcie tego z SOKistami, bo oni nie sa zbyt rozgarnieci
Nie ma znaczenia czy to jest autobus, tramwaj czy pociag. Prawda jest taka, ze moge moge postapic w ten sam sposob i jesli na najblizszym przystanku kanar bedzie mnie probowal zatrzymac sila to moglbym mu strzelic po ryju, bo on policjantem nie jest i nie jest wiec upowazniony do takich dzialan. Moze jedzynie wysiasc i isc za mna pol miasta poki nie znajdzie jakiegos gliniarza. Zastanawiam sie tylko co wtedy powie? Jak bez swiadkow mi udowodni, ze w ogole jakimkolwiek srodkiem komunikacji miejskiej sie poruszalem???
PS. Nie probujcie tego z SOKistami, bo oni nie sa zbyt rozgarnieci

-
- Czasami coś napisze
- Posty: 138
- Rejestracja: 16 wrz (wt) 2003, 02:00:00