[Proza] SeIZe

O wszystkim co nie pasuje do pozostałych for np.: Hobby, Muzyka, Kino, Film, TV, Sport, Gry i zabawy, Internet, Książki

Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar

ODPOWIEDZ
seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

[Proza] SeIZe

Post autor: seize » 23 kwie (sob) 2005, 10:12:11

PISADŁA... poezja :
* | * | *

Miniaturki
* | * | * | * | *

Rok 2004
*

Pamiętnik młodego Toma Cadila Ombre'Vivre

ORAZ :

www.ish.prv.pl - Dział : Verbum / SeIZe

Prosze chetnych o zamieszczanie wszelkich uwag i komentarzy w temacie :
[Słowa] SeIZe - Komentarze

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Post autor: seize » 06 lis (ndz) 2005, 16:48:38

Projekt 'jednonocny' : Wrapped in plastic

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Post autor: seize » 24 lis (czw) 2005, 04:33:05

Projekt 'jedonocny' : "Krąg życia"

- - -

"Kiedy pisze ten list wnętrze w którym się znajduje blado oświetla blask świecy. U Ciebie trwa noc, zimowa noc .... a takie noce są takie ciemne i ponure... ale pamiętaj że czas biegnie nieubłaganie ...
Często jesteśmy tak blisko odpowiedzi, osiągnięcia tego co w przyszłości stanie
się celem, nigdy tego jednak nie widzimy ... chęć podania wszystkiego na swoistej tacy zamyka oczy i uszy na to przekazuje się naszym zmysłom ... czy to co ma miejsce dzieje się tu i teraz..? Na to pytanie nigdy nie znajdziesz odpowiedzi ... gdyż definiując "tu" i "teraz" zamykasz sam sobie odpowiedzi, zakrajasz je do jednej perspektywy czasu, do jednego "punktu na mapie" i "przynależnym mu koordynatom" ... "Tu" staje się miejscem w którym postrzegasz ..."Teraz" staje się chwilą w której postrzegasz ... a wszystko już było ... oglądałeś swój własny "film" wielokrotnie a teraz tylko wcielasz się w jeden z jego epizodów który miał miejsce już dawno temu ... krążysz tylko po linii będącej okręgiem gdzie za punkt startowy oznaczyłeś sobie narodziny a za końcowy śmierć ... jeden i ten sam punkt o różnym potencjale twojego emocjonalnego przypisania ... tą grę toczysz w kółko ... powtarzasz te same błędy które popełniłeś za pierwszą turą ...sam pisałeś scenariusz do zdarzeń i faktów jakie napotykałeś pierwotnie... "Tu" nie jest Ziemią ... "Tu" nie jest Niebem ani Piekłem ... "Tu" jest czyśćcem Twojej duszy ... w której toczysz bitwę ze swoim własnym sumieniem ... liczysz na pomoc intuicji... liczysz że dobrze kierujesz swe kroki jednak bezustannie popełniasz te same błędy ... przy każdej turze kroczenia po linii-obrzeżu okręgu. Sny są niczym więcej jak tylko Twoją nie ograniczoną zmysłami wizyta we własnym scenariuszu ... czasem zaglądasz na kartki na których zapisane jest to co było ... czasem na to co będzie ... decyzje są niczym więcej jak tylko instynktowym przypomnieniem tego co zrobiłeś za pierwszym razem... pierwsza myśl ... "myśl słuszna" ... każdy twój krok jest niczym więcej jak tylko kopia twego pierwowzoru jaki wyznaczyłeś sobie przy danej Ci na samym początku szansy. Pytasz zatem czy jest wyjście.? Jeśli pytasz o istnienie praktyczne takiej możliwości, ujęciu jej w możliwym scenariuszu to odpowiem : owszem ... popełnianie tych samych błędów jest nie uniknione jednak wyjściem jest rozgrywka w której zdasz sobie sprawę ze wszystkich popełnionych błędów ... to jedno z wyjść ... drugie jest takie że została dana Ci Łaska ... kilka kluczowych decyzji w których możesz zmieni swój krok ... zmienić drobny fragment kolei rzeczy ... jednak na cały scenariusz Twojego życia danych jest Ci tylko kilka takich momentów ... Zastanawiasz się jednak czemu w Twoim czyśćcu są inni, którzy również przechodzą po swoim okręgu ... również decydują ... maja własne postrzeganie? Otóż jak powiedziałem Twój scenariusz jest linia która tworzy okręg ... osoby które rozpoczynały z Tobą lub tez w jakikolwiek sposób łączyły swoje scenariusze z czasem trwania Twojego - stąd czasem masz to uczucie że już ich skądś znasz ... Są tylko kolejnymi liniami okręgu ... liniami cienkim i i delikatnymi ... które przy pomocy waszych decyzji i kroków podlegają wibracją krzyżują się, łączą i splatają ... wasz ogół stanowi konstrukcję sferyczną ... jest kulą... Tak, dobrze wnioskujesz ... zwykłeś nazywać to Ziemią ... W swej żądzy i chęci poznania ... wykraczania coraz dalej ... poznałeś już parę innych sfer ... wiesz o ich istnieniu ... jednak są to juz "spełnione sfery" ... pozbawione dusz naprawiających własne błędy ... opustoszale eony temu wraki czyśćcowych terytoriów ... Ta wasza ów żądza ... zamiast próbować wykorzystać szansę naprawy błędów które możesz naprawić każe Wam poznawać coraz więcej ... wykraczać coraz dalej ... Ty też chcesz chcesz wykroczyć poza horyzont zdarzeń ... dostać się do idei czystej ... droga na skróty była zawsze ludzka przywara ... a naprawianie czegokolwiek jedna z większych trudności ...
Dlatego pozwolę sobie przypomnieć Ci to co napisałem na początku swojego listu : często jesteśmy tak blisko odpowiedzi ... spróbuj zatem nie szukać odpowiedzi tam gdzie ich nie ma, a poszukaj ich tam gdzie pozwoliłem sobie je ukryć ... w Tobie ... w tym co "ideowo" zwykłeś nazywać "w sercu"... "głęboko w sercu" ..."

Diuex Montantprob
Fernvallée 1132806676


- - -

© 24-11-2005 04:31:16

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Post autor: seize » 14 gru (śr) 2005, 00:28:52

Publikacje w ninejszym topicu na chwile obecna zostaja wstrzymane - obecnie rozwazam dalsze ich publikowanie w takim dostepie publicznym lecz najprawdopodobniej wstrzymanie nie zostanie odwolane.

Dziekuje za zainteresowanie wszystkim dotychczasowym czytelnikom.

Magdusia
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 4838
Rejestracja: 24 lut (czw) 2005, 01:00:00

Post autor: Magdusia » 14 gru (śr) 2005, 09:02:04

prosze.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Wersja pierwotna bez zadnych korekt stylu i skladni :]

Post autor: seize » 19 mar (ndz) 2006, 16:47:41

Byc moze to bardziej by sie nadalo do "Czadu" ale ... tak czy siak : Bonusik :D

Szum. Dźwięk. Obraz. Akcja. Scena czwarta.
Zakrzywione spojrzenie - czasowa odpowiedz na pytanie przechodnia. Gra świateł i cieni. Migoczących gdzieś w tle klatek z których trzeba złożyć treść załączonego scenariusza. Niejawnego. Improwizowana rola główna drugorzędnego aktorzyny. Tylko szum deszczu za oknem, wprowadza spokój; pozorny. Przebitka nigdy nie powstałych listów. Niczym klawisze pianina, które choć w bezruchu, grają melodie na wprost czystą. Zagubiona partytura nierealnych obrazów. Niczym gest gdzieś wysoko z chmur płynący - nicość, wieczność, tędy.
Pokój wypełnia cień bijący z pustego miejsca na ścianie, z niepowieszonego obrazka. Druzgocący brak harmonii światła. Burza przybierająca za oknem cicho zwiastuje nadchodzący skrzek. Na świecie tym są śmierci duże i są śmierci małe. Sporadycznie atakujące z ciszy, i w ciszy konanie sprawiające. Cisza nie jest pustką - jest najczystszym dźwiękiem płynącym z wewnątrz do wewnątrz.
Kamera stop. Czas przerwać zdjęcia.
Pomieszczenie stało się ciche, puste. Prawie puste. Ze starych fotografii osoba przemówiła gestem. Sinusoidalnie budząc. Zdania przemieniając w strefę poszukiwań. Tworząc koncert cichego szumu stóp; gdy w tle powoli szykowano się do zmiany scenografii. Sceny piątej wystroju lub tez tylko kosmetyki drobnej. Koncert stóp wciąż jednak trwał gdy wygaszano pomieszczenia.

© 18 (02:15) i 19.03.2006 (02:45)

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Post autor: seize » 26 lis (ndz) 2006, 14:05:11

Sam już nawet nie pamiętam gdzie i ile już się różnych takich przewinęło ale... pozwolę sobie tu dołożyć to co pamiętam że jakoś się pojawiło w całości.

... Miasto, Zieleń, Ściek ...
*

Autor scenariusza
*

Pani Plaży
*

GDZIEŚ POMIĘDZY RÓWNOWAGĄ I NIHILIZMEM
I - SABAT

* | *
II - NIHILIZM
*

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

SeIZe - "Obecność aniołów"

Post autor: seize » 15 kwie (ndz) 2007, 19:06:05

Wspominałem kiedyś już spory czas temu na forum Sinarowi, że jeszcze pewien projekt "literacki" chodzi mi po głowie i myślę nad jego realizacją. Sam pomysł powstał wręcz za czasów gdy na forum zakończyły się różne zabawy scenariuszowe i gdy zadałem pytanie jakie cech powinien mieć dobry scenariusz. Po pewnym czasie jednak prace nad tym zostały zarzucone. Upłynęło trochę wody i w lipcu zeszłego roku postanowiłem do tego powrócić. Zastanawiałem się wtedy na zrobieniem tego bądź to w formie podcastu w odcinkach umieszczanego poniekąd na forum bądź to w formie jednoczęściowego słuchowiska. Dwie osoby dostały małe testy tego jak wypada mój głos i sposób czytania, w celu poznania przeze mnie opinii i bym mógł określić sobie zasadność takiego pomysłu. Efekt był taki, że jak większość tego typu moich rzeczy nie spotkała się z jakimś większym zainteresowaniem czy też entuzjastycznym podejściem.
Jakiś czas temu natknąłem się na to ponownie i postanowiłem jednak przerobić to z wersji takiej dojść scenariuszowej do wersji zwykłego czytadła i mimo wszystko zamieścić to tutaj. Dziś te całe prace postanowiłem jednak zamknąć i nie wprowadzać już więcej poprawek - choć daleko temu do doskonałości - dając tym samym w końcu szanse by pojawiło się to tutaj na forum.
Pozostaje mi zatem chętnym życzyć miłego czytania licząc iż nikogo to nie zanudzi, nie urazi czy inne tam takie.
Pozdrawiam

---

"Obecność aniołów"

Siedział w autobusie. Sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął z nie papierosa.
- To już pewnie dziś trzydziesty... - usłyszał kobiecy szept za sobą. Odwrócił się i ujrzał dwie siedzące kobiety, które starały się teraz pokazać że nic nie mówiły, a tym bardziej że nie mówiły o nim. Odwrócił się na powrót, zrobił krok i głośno powiedział :
- Nie na razie to siedemnasty - po czym wysiadł, a tuż za nim zamknęły się drzwi i autobus odjechał.
Wciąż trzymając papierosa zmierzał ku pobliskiej osiedlowej ławce. na której po chwili zasiadł i spojrzał w niebo.

/ ... myślałeś kiedyś o sobie choć raz tak naprawdę ..? /
Dźwięczał mu w głowie kobiecy głos.
/ ... wiesz że w życiu nic nie trwa wiecznie ..? /
Wiedział o tym już od dawna i wiedział tak samo że wielu rzeczy nie da się powstrzymać. Symboliczne rany jakie kiedyś powstały - lecz zupełnie w innym celu niż ktokolwiek by sądził - przypominały o tym zawsze. Pomimo wszystko jednak nie raz chciał o tym zapomnieć, uwierzyć, że wszystko tylko czeka na niego podczas gdy on się tylko ociąga z życiem.
/ ... wiesz naprawdę chciałam by było dobrze, ale wyszło jak wyszło ... /
Niewiele rzeczy miało tak naprawdę znaczenie i niewiele takie znaczenie zyskać chciało. Tak to już jest w ruletce zwanej życiem.
/ ... wybacz ale starasz się być zbyt dobry, chorobliwie zbyt dobry... /
Nigdy nie wydaje się człowiekowi, że szanse mogą zniknąć, że już na horyzoncie nić się nie pojawi, że iskra życia zawsze będzie zaskakiwać rozniecając mały płomyczek i wzniecać większy ogień, że wszystko gdzieś się ułoży, wyrówna za pomocą magii tkwiącej w przyjacielskiej dłoni witającej się z ramieniem.
/ ... wiesz ja potrzebuję więcej niż obecnie masz, wiesz to nie Twoja wina ... /
Czasem losy bywają ciekawe; wszystko wiruje i kreci się wokół nie mogąc nigdzie przysiąść
/ ... jest czas na wszystko ... /
Czas.. czas leci i śmieje się w twarz jak dawny przyjaciel życzący źle. Życie jest czasem jak przejażdżka kolejką w lunaparku. Początkowo pęd sprawia radość, podnieca by po chwili przejść w najzwyklejsza ochotę by rzygać. Śmiej się, płacz - ale tylko wtedy gdy tego oczekują. Jesteś markotny? To won do innego wagonika.
/ ... ta Twoja 'nibylandia' jest mało ciekawa ... /
Parada wszystkiego co mniej ważne, tylko by wywołać blask w oku. Jakież to proste.. jakież to śmieszna ... baa.. do cholery to wręcz żałosne.

Jego myślenie przerwał kobiecy głos.
- Przepraszam, masz może poczęstować papierosem? - zapytała.
- Pieprzo.. słucham?
- Spytałam czy ..
- A tak oczywiście proszę - wyciągnął z kieszeni paczkę, otworzył i wysunął ku niej. Wyciągnęła jednego i podziękowała. Odwróciła sie i juz miała odejść gdy zapytał :
- Może ognia..?
- A tak.. oczywiście z chęcią.
Przypalił jej papierosa i oparł się ponownie. Chciał wrócić do swoich myśli, ona jednak wciąż stała.
- Przepraszam stało się coś - zapytał
- Właściwie to nic... jeszcze nic - zamyśliła się na chwilę - mogę usiąść obok?
Sam nie wiedział co odpowiedzieć - być znowu grzecznym czy też posłać do stu diabłów.
- Ja tylko na chwilę
- Jasne wy zawsze tylko na chwilę - zamruczał pod nosem
- Słucham ?
- Nie, nic... znaczy siadaj proszę. ale od razu mówię, że zbytnio rozmowny to ja nie będę.

Że też musiała wybrać tą ławkę... trafić kiedy ja będę tu siedział? Usiądzie, pouśmiecha się coś rzuci od czasu do czasu - no bo to przecież ona jak to w typowym zwyczaju posiedzi licząc, że to ja będę zagajał rozmowę... Próżne twe nadzieje kobieto daleko mi obecnie do tego. Chcesz to gadaj, mów, kombinuj sama – powiedział w duchu, wypuścił dym i spojrzał w niebo.

- Nawet praktycznie gwiazd dziś nie ma - rzekła cicho przed siebie, a wzrok rzucony w dal nawet nie drgnął - noc niby jak każda inna, a jednak taka pusta...
- No niestety życie nie lubi rozpieszczać - rzucił beznamiętnie.
- Sadzisz, że tam coś jest ?
- Gdzie w kosmosie? No wiesz planety i takie tam, no i być może jakaś satelita, która bacznie się nam przygląda i zastanawia sie co my tu robimy o tej godzinie - zaśmiał się lekko szyderczo.
- Mówię o jakiejś sile, opatrzności czy jakkolwiek to nazwać.
- A sadzisz, że gdyby tak było to siedzielibyśmy tutaj teraz z posępnymi minami przeklinając na przykład dni minione czy też obecne?
- Nie wiem, chciałabym aby ktoś, coś tam był...
- Tez bym chciał i fajnie by było bym nie czul się jak jakiś pionek podczas rozgrywki, któremu przypisuje się tylko, lub w znacznej większości, bieg przez burzę z rzucanych nań kamieni ...
- Ale być może to my sprawiamy, że ta droga tak wygląda...
- Czyli, że co, że jestem masochistą? Nie chciałbym żyć w jakiejś wielkiej radości, czy też coś? Ba. Wiadomo, bardzo bym chciał, ale nic z tego nie ma. Jest tylko swoista reklama tego jak mogłoby być i choć przekaz dociera również do mnie to mi nijak skorzystać z jej oferty.
- Niestety tu masz rację, to trochę tak jakby testowano nas na każdym kroku, a człowiek nie może wiecznie ścierać się ze wszystkim.
- Ja ci powiem tak, to chyba działa w ten sposób: im bardziej tego chcesz to tym bardziej jest to niedostępne, a w sytuacji gdy tego nie chcesz bardzo często to dostajesz tylko wtedy nie jest ci to do szczęścia potrzebne więc masz to gdzieś. Ot, taka złośliwość losu .. nazwij to jak chcesz ...
- Czyli sytuacja bez wyjścia?
- To znaczy ?
- No wiesz. Gdy tego nie chcemy to dostajemy i mając nie doznajemy radości. A gdy chcemy to nie jesteśmy tego w stanie dostać.
- Tak, tak chyba w gruncie rzeczy jest. Można byłoby oczywiście zapytać czemu nie doznajemy radości gdy akurat dostaliśmy coś dobrego mimo woli. Można byłoby stwierdzić, że to nasza wina. Jednak niestety całość często układa się tak, że gdy zaczyna nam się podobać to tym samym prowokujemy nadchodzący koniec tego.
- Sądzę, iż musi być na to jakiś sposób - zaciągnęła sie porcją dymu i spuściła wzrok.
- Cóż nie licz, że ja ci go podam. Gdybym go znał to raczej bym tu nie siedział tylko radował się gdzieś.
- A tak właściwie to czemu tu siedzisz ?
- Wiesz mógłbym zapytać o to samo... nie mam po prostu nic lepszego do roboty.
- A ja lubię oglądać niebo nocą. Te setki gwiazd które migają gdzieś tam hen wysoko. Nastrajają mnie pozytywnie i pozwalają się uśmiechnąć do siebie.
- Jak widać dziś ich za wiele nie ma, wręcz prawie żadnej, zresztą chyba ... - zamyślił się na chwile.
- ... chyba od wielu dni już żadnych nie ma? Masz rację. Przez te chmury wygląda to tak jakby te wszystkie Anioły, jak je nazywam, przestały nas pilnować. Schowały się, uciekły lub też odwróciły.
- Anioły? Co przez to rozumiesz?
- Ech.. moja babcia mi kiedyś opowiadała taką historyjkę, czy też sama nie wiem jak to określić. Było to podobno coś co ona słyszała od swojej babki a ta jeszcze od swojej itd.
On skupił teraz swój wzrok tak jakby starał się zachęcić ją do dalszego opowiadania.
- Opowiadała mi - kontynuowała - że wysoko, wysoko nad nami mieszkają Anioły. Świecąca gwiazda oznaczała iż przygląda się on osobie, która wziął pod opiekę. A gdy mruga, oznacza to że zszedł on na ziemie i w jakiś sposób wspiera lub pomaga w życiu, pośrednio lub tez sam.
- He he.. to rozumiem była jakaś bajka do snu? - zaśmiał się cicho.
- Tak wiem, brzmi to jak bajka, zwłaszcza, że sama o Aniołach słyszałam tylko od babci, która też nie potrafiła mi wytłumaczyć wszystkiego... lub też ja po prostu nie mogłam tego zrozumieć.
- Tak, zwłaszcza, że każde dziecko wie iż część tego w górze to zwyczajnie nasze satelity, które pomagają nam każdego dnia, różnego rodzaju pulsary i tak dalej. Fizyka, chemia i zwykły krążący śmietnik.
- Wiem ale ...
- ... ale przecież sadzę pamiętasz z lekcji historii, że byli kiedyś różni ludzie co mówili o siłach rządzących światem, siłach planety które trzeba szanować i że to one odplatają się w zamian dobrymi rzeczami dla nas; o jakichś prawach przesłanych z nieba, gwarantujących szczęście i przychylność. Im jakoś się nie odpłaciły i pozwoliły im ponieść porażkę, bo powybijali się wzajemnie. Przez co z czasem zabroniono zarówno propagować tego typu rzeczy jak też i jakoś tam się do nich stosować.
- Wiem, ale... - starała się dokończyć.
- Ale co?
- Czy nie zastanawiałeś się nigdy czy ktoś gdzieś nie miał racji?
- Owszem, za każdym razem gdy przestaje rozumieć ten świat, gdy przestaje rozumieć ludzi i siebie samego.
- No właśnie... ja za każdym razem gdy ta przewrotność losu daje o sobie znać. A której nie potrafię zrozumieć, która przynosi wielkie zagubienie – powiedziała ze smutkiem w oczach.
- Cóż gdy rzeczy wielkie i ważne zdają się nieosiągalne zawsze pytamy : czemu tak się dzieje, czemu tak ma być ?
- Może zatem gdzieś w górze jest jakiś plan, który ...
- Jaki znowu plan do cholery? Taki, że niby człowiek ma się męczyć? Że ma być cholerna marionetką czy też jakimś króliczkiem doświadczalnym? Patrz ale nie dotykaj. To jak cholerne trzymanie dziecka przed wystawą pełną słodyczy. Też piękny plan. Niby ciekawe tylko czemu ma służyć. Temu by zdawać sobie sprawę, że świat jest jakąś chorą zabawką którą ktoś sobie zbudował i teraz tylko się bawi? Dając człowiekowi coś po to tylko by zaraz to zabrać? Przecież to chore! - rzucił do niej.
- Tak, to czasem bardzo męczące – odparła cicho.
- Owszem i to bardzo, tak samo jak ta rozmowa. Przykro mi ale nie mam dziś juz naprawdę nastroju na takie rozmowy – mówiąc to podniósł się z ławki.
- Rozumiem mój dzisiejszy nastrój też nie jest dobry. Wybacz, że tyle mówiłam i że...
- Dobra wiesz co – przerwał jej – przestań już biadolić i umartwiać się nad sobą. Zrób to samo co ja mam zamiar teraz zrobić. Wstań, idź do domu, napij się czegoś albo połóż się spać od razu i przestań rozmyślać nad tym całym chorym światem, ludźmi, jego i ich nieludzkim sposobem funkcjonowania. Dobranoc – po czym wstał z ławki.
- Pa – rzuciła mu cicho
Wymownie pomachał jej ręką i ruszył w kierunku swojego domu. Miał dojść tego całego dnia i tego wszystkiego co przelatywało przez jego głowę i nie marzył już o niczym jak tylko o jakiejś chwili spokoju. Chwili gdy ta cała rzeczywistość przestała by istnieć a on wraz z nią.
Dochodził już drzwi domu gdy sięgnął ręką do kieszeni by wyciągnąć klucze. Natrafił w niej jednak wyłącznie na paczkę papierosów.
- No pięknie! - rzucił przed siebie przystanąwszy – przy tym cholernym częstowaniu papierosem musiały mi wypaść. No po prostu cudowny dzień – syknął i ruszy w powrotną drogę ku ławce.

Zbliżając się do niej dostrzegł, iż znajdują się tam teraz dwie postacie. Dziewczyna z którą rozmawiał teraz na wpół leżała na ławce; głowę miała ułożoną na jej lewej części. Po przeciwnej stronie siedział obok niej jakiś mężczyzna w płaszczu; swoją głowę miał pochyloną i schowana w otwartych dłoniach. Gdy znalazł się bliżej nich dostrzegł, iż ręka dziewczyny bezwładnie zwisa w dół dotykając ziemi. Nie był pewien jak to wszystko co widzi rozumieć. Dopiero gdy znalazł się tuż obok nich zrozumiał.
- Ej! Co tu się stało? - zapytał się chcąc odnaleźć w tej całej sytuacji i upewnić.
- Przeklęte chmury! Przeklęte chmury! - powtarzał tylko w kółko.
Spojrzał zatem na dziewczynę. Przykucnął energicznie po czym chwycił ją za leżącą na ziemi dłoń, uniósł lekko i przyjrzał jej się.
- Człowieku! Dzwoń po pomoc! Co ty robisz? - rzucił do niego szybko i sięgnął po swój telefon.
- Nie mogłem... przez te cholerne chmury nie mogłem... nie zdążyłem – mówił cicho mężczyzna wciąż trzymając głowę skrytą w dłoniach.
- Co ty z tymi chmurami do cholery! - wrzasnął do niego. Podniósł swój wzrok by spojrzeć na owe chmury. Gdy to zrobił zamarł na chwilę, opuścił w dół rękę z telefonem i wyprostował się na nogach, nie spuszczając wzroku z fragmentu nieba. Obok uprzednio świecącej gwiazdy trwała teraz odsłonięta druga. Migająca.
Na powrót przysiadł na ziemi z zagubionym wzrokiem patrzącym gdzieś wprost przed siebie.
- Ale... - wyrzucił cicho, po czym spojrzał w kierunku mężczyzny. Jego jednak już nie było. Wciąż nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć, wykręcił numer pogotowia w telefonie i czekał na zrealizowanie połączenia. Gdy usłyszał w słuchawce głos operatorki począł przekazywać jest wszystkie potrzebne jej do informacje. Usłyszał, że zaraz kogoś wyśle, by nie ruszał się z miejsca. Potwierdził po czym odłożył telefon na ziemie. Patrzył teraz pod ławkę gdzie kawałek obok jego kluczy leżało teraz jedno białe pióro. Wziął je do ręki, tkwiąc wciąż w oszołomieniu.
Podniósł na powrót głowę ku niebu. Druga gwiazda już nie mrugała. Świeciła teraz już ciągłym, ledwie widzialnym światłem.

© SeIZe
Kopiowanie, powielanie i rozpowszechnianie - w całości lub fragmentach zwłaszcza pod innym tytułem, bez podania autora lub z autorem zmienionym czy też z jakimkolwiek zmianami w treści bez wcześniejszego porozumienia z autorem jest niezgodne z prawem.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

SeIZe - "Weltschmerz na parapecie"

Post autor: seize » 25 gru (pt) 2009, 02:17:24

"Weltschmerz na parapecie"

'Zawsze jest inaczej, zawsze jest inaczej niż powinno' - powiedział cicho głos dobiegający z sąsiedniego bloku. Pastelowy karnawał i swąd przypalonych myśli, nieraz staje się obrazem dnia codziennego. Zatem istota dobiegłych do uszu słów tak jaskrawo prawdziwą się mieniła. I choć Jan w duszy zawsze to czuł to wciąż, bez końca wierzył, że gdzieś istnieje drugi koniec tęczy; bajeczny i szczęśliwy. Innego zdania był kruk, który zwykł przesiadywać na jego parapecie. Tak przynajmniej mu się wydawało gdy patrzył mu w oczy i słuchał jego smutnych pokrakiwań. Weltschmerz - bo tak ptaszysko miało na imię - nie opuszczał go nigdy i zawsze wracał na to samo miejsce za oknem.

Oknem za którym rozciągała się szara wielkomiejska masa, której ojcem był Pęd a matką Ambicja. Masa, która co rano wybiegała z domu goniąc za czymś czego nawet nie rozumiała, wiedziała tylko że tak musi, że taka powinność... że tylko tak można znaleźć własne szczęście. Szczęście zapisane na plastykowych kawałkach ich wirtualnego bytu, urzędowo widzianego jako Jan Raweński czy też inny Kowalski. Jednym słowem poza zapłaconymi podatkami, organizmem zupełnie bezwartościowym.

W świecie tym bowiem refleksja, stałą się jednym z gorszych wirusów, który zdawało się był postrzegany jako ogarniającą człowieka formę upośledzenia umysłowego, uniemożliwiającą mu czy wręcz wyłączając jakże potrzebną zdolność gnania w tłumie wraz z jednoczesną świadomością sensu. Jan był jednym z nosicieli tej zarazy, opisanym w nieformalnym rejestrze jako OZMIR/1112.

Otwierając okno nie myślał już za wiele, bo o czym jeszcze nowym mógł myśleć. Popatrzył tylko na sąsiedni blok, powiedział cicho 'zawsze, zawsze jest inaczej'. A Weltschmerz zakrakał cicho w zgodzie ze swoim towarzyszem i poleciał wraz z nim.

© 24.12.2009 02:09

ODPOWIEDZ