Trzy filmy, którymi ostatnio miałem sposobność raczyć swe oczęta, uszęta i duszyczkę.
Butch Cassidy and the Sundance Kid
Historia dwóch opryszków, którzy parę lat temu chadzali sobie i jeździli konno po Dzikim Zachodzie. Grany przez Paula Newmana Butch co sekundę wpada na nowy pomysł pod tytułem "Wiem jak się obłowić". Jego plany są całkiem skuteczne, tym bardziej, jeżeli u swego boku ma Roberta Redforda w roli Sundance Kida- pana i władcę rowolweru. Niestetyś, po n-tym napadzie na pociąg, właściciel linii kolejowych ostanawia wynająć najgorszych wyjadaczy wśród stróżów prawa, żeby niegrzecznych chłopców ukatrupili. Wyjadacze są takimi wyjadaczami, że nasze ulubione łobuziaki musza uciekać do Boliwii (pomysł Butcha) i tam rabować.
Świetny western plus kupa smiechu
Blade Runner- ostateczna wersja reżyserska
Przyznaję się bez bicia, że oryginał widziałem raz, daaaaaawno temu, kiedy jeszcze dzieci przynosił bocian i byłem zdecydowanie na młody na fantastykę Dicka, w dodatku w takiej oprawie.
Ale to co teraz ujrzałem sprawiło, że moje serducho połamało mi parę żeber skacząc z radości. A Rutger Hauer w roli Roya powala na kolana.
Bullitt
Steve McQueen jako detektyw Frank Bullitt, dostaje zadanie ochrony świadka, co to ma złożyć zeznania w sprawie przeciwko mafii. Pech chciał, że świadek zostaje postrzelony, co później wpędza go do grobu po krótkiej wizycie w szpitalu. Ale Bullitt, jako glina o stalowych jajach, udaje, że świadek ma się dobrze i próbuje dojść, kto stoi za śmiercią biednego świadka. Zamiast do karawanu pakuje zwłoki do ambulansu i udaje, że przenoszą pacjenta do innego szpitala zamiast pod ziemię. Bandziory i wszyscy przełożeni próbują mu utrudnić rozwiązanie sprawny, ale detektyw się nie poddaje, co skutkuje powstaniem m.in. jednego z najwspanialszych pościgów samochodowych w historii kina.
Bullitt zapoczątkował kino akcji. To ojciec wszyskich filmów, w których jest się czym poekscytować i nad czym pomyśleć. Legenda mili państwo, legenda.
Kto nie widział Butch Cassidy and the Sundance Kid grzeszy.
Kto nie widział Blade Runnera w któejkolwiek z wersji (jest ich bodaj z osiem) grzeszy strasznie.
Kto nie widział Bullitta... będzie się smażyć na szatańskiej patelni, aż bogowie umrą, a krąg czasu się zamknie i wszystko się zacznie od początku.
Amen.