Havoc filozofowanie, niekoniecznie w akademickim, dosłownym, rozumieniu, jest także pewnym sposobem na depresję. Dlaczego?
Jeśli wiem, że to, co ze mną się dzieje, że to dół, depresja, melancholia, to w pewnym sensie problem znika. Bo nabieram dystansu. Jeżeli wiem, że to, co dzieje się, to nie widzenia świata takim, jakim jest "naprawdę", tylko uleganie temu, co produkuje moja wyobraźnia to, że tak to ujmę, zza chmurki wychyla się słoneczko
Inna rzecz, to kwestia taka mianowicie skąd tyle plag egipskich, które nas gnębią. To zapewne "profil naszej cywilizacji". Sukces musi przyjść natychmiast, jesteśmy niecierpliwi. Nie umiemy przyjąć do wiadomości przemijania, przypadku, ulotności. Żyjemy w czymś, co przypomina "advertising space", tj. nasza mentalność jest wytworem przemysłu reklamowego. Ta presja tzw. sukcesu za wszelką cenę jest bardzo cenną "okolicznością marketingową" dla żeśko kwitnącego przemysłu prozacowego, psychoteriapii, nadprodukcji psychologów itp.
"Granice naszego języka są granicami naszego świata", jak powiedział Wittgenstein. Nie czyta się już literatury, tylko bestsellery, nie otrzymuje dyplomu, tylko papierek. I tak można by bez końca niemal.
Jednak chyba najgorsze jest to, że o ile na tym rzekomo zgniłym Zachodzie dziesięciolecia temu zaczęto zwracać na owe "efekty uboczne" pilną uwagę, o tyle w Polsce jak zwykle odrabiamy lekcje, które cywilizowany świat ma za sobą. Bo zajmuje się już poważniejszymi problemami.
Kupę lat temu amerykański filozof/psychoanalityk/tzw. myśliciel itp. napisał, iż współcześni ludzie przypominają automaty. Te zaś nie potrafią kochać, tylko wymieniać swoje pakiety osobowościowe w nadziei, że transakcja będzie uczciwa.
Tak gromko narzeka się na tę Unię Europejską, USA. Za eutanazję itp. A czy czytał kto niezliczone, alarmujące raporty socjologów, kulturoznawców, psychologów o kondycji polskiej rodziny, skutkach tzw. hierarchii wartości wyznawanej przez młode pokolenia (koszmarnych skutkach dla nich samych)? Albo o rzekomej konkurencyjności Polaków, zwłaszcza edukowanych teraz, na zachodnich rynkach pracy. Mitycznych wartościach polskiej kultury, sztuki, muzyki, filmu?
Nawet w tej nieco zaściankowej i zamnkniętej Grecji mówi się o zdawaniu egzaminów, a nie załatwianiu. Robieniu interesów, a nie ustawianiu się, czy wkręcaniu. Jest właśnie u nas sporo młodych Greków, to sobie z nimi można pogawędzić
No, ale skoro to o depresji, zatem niekiedy warto zastanowić się, czy bardziej odpowiada mi Kuba Wojewódzki, czy Leszek Kołakowski, Milan Kundera, Vaclav Havel (warto na życiorysy rzucić okiem), czy Masłowska i Kwaśniewski. Tak pół żartem, pół serio, trochę szkoda czasu na depresję, lepiej poświęcić go na poważniejsze kwestyje. Bo życia, panie dziejku, coraz mniej przed nami
Chociaż z drugiej strony, czy nie lepiej dłubać sobie cierpliwie nawet lat 10, czy 20, co by jakowyś "Ulisses", czy "Obywatel Kane" po nas forever pozostał, czy śnić po nocach o splendorze bohatera filmu "Gulczas i inni"? W znacznym stopniu depresja i inne wynalazki to kwestia naszego wyboru.