pocisk Dana Browna wymierzony w kościół ??

O wszystkim co nie pasuje do pozostałych for np.: Hobby, Muzyka, Kino, Film, TV, Sport, Gry i zabawy, Internet, Książki

Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar

ODPOWIEDZ
mesje
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 100
Rejestracja: 25 wrz (sob) 2004, 02:00:00

pocisk Dana Browna wymierzony w kościół ??

Post autor: mesje » 30 wrz (czw) 2004, 20:57:42

"Kod Leonarda da vinci" okrzyknięty bestsellerem, wyszedł spod pióra Dana Browna ,pocisk uderza w czuły punkt jakim jest instytucja kościoła. :twisted: .Jest jedną z lepszych książek które udało mi się przeczytać w ostatnim czasie,a na dodatek przeczytać w całości :) bez przerzucania nerwowo kartek i z myslą : kiedy coś będzie ciekawego . Książka wciąga, mnie wkręciła przynajmniej. Skupia się wokół dwóch dzieł namalowanych przez Leonarda da Vinci,a mianowicie "Mona Lizy" oraz " Ostatniej wieczerzy" i rozszyfrowuje zawarte w nich symbole . Ile w niej jest prawdy, a ile w niej jest fikcji, trzeba samemu sprawdzic. :? Wszystko zależy od chęci, Polacy są przecież zagorzałymi katolikami. W niedzielę przeciez rodzinami uderzają do kościołów. Ciekaw jestem Czy jakiś ksiądz po przeczytaniu tej książki umieści w kazaniu wzmiankę na temat jej treści .

Nicole_a
Zawsze coś napisze
Zawsze coś napisze
Posty: 907
Rejestracja: 07 sie (sob) 2004, 02:00:00

Post autor: Nicole_a » 30 wrz (czw) 2004, 21:01:04

Czytałam, książka owsze niezła, tylko tyle że ja się ciągle śmaiłam, bo dla mnie to była kompletna bzdura, oczywiscie to wiele zależy od tego w co kto wierzy. Ale ajkby nie było warto przeczytać, tylko po to by się dowiedziec o inny punkt widzenia, albo by sie pośmiać :wink: A ja aktoliczką nie jestem i do kościólka też nie chodzę :roll:

mieze
Bywalec
Bywalec
Posty: 449
Rejestracja: 07 wrz (wt) 2004, 02:00:00

Post autor: mieze » 30 wrz (czw) 2004, 21:21:42

Mnie wciągneła;) "Anioły i Demony" też. Zresztą od "Cyfrowej Twierdzy również nie można było mnie oderwać... :twisted:

mesje
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 100
Rejestracja: 25 wrz (sob) 2004, 02:00:00

hmmmmmm

Post autor: mesje » 30 wrz (czw) 2004, 22:37:13

czytanie środków pod wpływem niektórych środków powoduje takie objawy :)

mesje
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 100
Rejestracja: 25 wrz (sob) 2004, 02:00:00

masło maślane

Post autor: mesje » 30 wrz (czw) 2004, 23:53:32

czytanie książek ma sie rozumieć :oops:

mesje
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 100
Rejestracja: 25 wrz (sob) 2004, 02:00:00

aha

Post autor: mesje » 01 paź (pt) 2004, 13:04:04

a jeśli chodzi o "Anioły i demony " hmm pomału zbieram sie by to przeczytać skoro polecasz , zwiększę prędkośc :lol:

andy
Ekspert
Ekspert
Posty: 1223
Rejestracja: 03 lip (sob) 2004, 02:00:00

badziewie zza Atlantyku

Post autor: andy » 27 lis (ndz) 2005, 14:25:45

Ksiązki Browna mają jedna dużą zaletę. Są oparte na sprawdzonych schematach, dość prymitywnych, sle skutecznych, stąd tak ogromna poczytność jego produktów (podobnie jak mistrzów Harlequina) :mrgreen: Niewyrobiona literacko publiczność oczekuje dość prostych, ale max. sensacyjnej papki. I masowo jak na razie dzieła Browna kupuje.

Facet prowadził m. in. zajęcia ze scenopisarstwa, jego pisane prostym, nie wymagającym czegoś więcej niż "siedem klas" podstawowej edukacji językiem księgi znajdują więc tzw. "masowego odbiorcę" (chociaż i w marketingu i w medioznawstwie, naukach społecznych itp. to termin przestarzały).

Zdziwiłbym się, gdyby Kościół jakoś specjalnie się przejął sukcesem np. "Kodu...". Nie wydaje mi się, aby wypadało mu zabierać oficjalnie głos w sprawie tej dość prymitywnej książeczki. Bo po co? Gdyby ktokolwiek z liczących się ludzi takiego, czy innego Kościoła publicznie zabrał głos Brown ino by się cieszył. Kontrowersje, sensacja, rozgłos medialny itp. to w dzisiejszych trudnych dla reklamy i mediów niesłychanie skuteczna i efektywna broń marketingowa.

(BTW. niestety Brown ma pewną wadę: jak już zaczyna pisać to nie może się powstrzymać i kończy niestety dopiero po 600 stronach; już po pierwszej godzinie lektury wiadomo z grubsza jakie chwyty facet będzie stosował i do czego zmierzał, jeśli wcześniej mieliśmy do czynienia np. z o niebo lipszym pisarzem, Brytyjczykiem Forsythem i innymi klasykami literatury popularnej, sensacyjnej.)

Książka może być "groźna" dla ludzi młodych, którzy poszykują, powiedzmy, jakiegoś sensu we współczesnym, dość nieprzyjrzystym świecie. Bo jedzie na - moim zdaniem - nawet jak literaturę sensacyjną niedpuszczalnym zniekształcaniu faktów. Powoływaniu się na trefne "źródła historyczne".

To coś pomiędzy głupotą / bezradnością New Age a nieco zaskakującą ekspresją sporawego kompleksu amerykańskich WASP-ów na punkcie wpływów i potęgi Watykanu. A Brown jest przedstawicielem WASP. Niechętnie, ale przyznają to z niesmakiem nawet bliscy mu amerykańscy recenzenci zżymający się na tę paranoję Browna, którą zamienił w intratny "literacki" interes.

Wreszcie książka jest tylko pozornie erudycyjna. Świadczy o znajomości i wrażliwości amerykańskiego pisarza na sztukę i kulturę np. włoskiego Renesansu wyniesioną z bryków dla licealistów dostępnych w kiosku. Tam są opisy dzieł i jakiś bełkot o szyfrach, spiskach itp. Ale, gdyby tylko po książkach Browna sądzić, nie jest chyba zbytnin miłośnikiem sztuki.

Powiedziałbym wręcz, że facet ma o niej takie pojęcie, na jakie pozwala mu wyszykiwarka google :mrgreen: . Co nawyżyje traktuje ją instrumentalnie, bo, co wszystkim powinno być wiadomo, jest zapalonym entuzjastą szyfrów, to jego pasja prawdziwa.
A że na Luwr, Rzym w "Kodzie.." padło, to być czysty przypadek, a może znakomity, atrakcyjny sztafaż, scenografia, fasada.

Pewnym dowodem na to, ale i przykładem, tym razem dobrym - jak doskonale działa prawdziwa machina marketingu i biznesu - jest wydanie specjalnej edycji "Kodu.." w wersji bogato ilustrowanej. I odpowiednio droższej. I (proszę wybaczyć) głupota miłośników paranoi Browna za sporą kasę kupujących owo Special Edition.

Jeśli kto zada sobie niewiele trudu i rzuci okiem na prosty schemat fabularny jego produkcji szybko odkryje, że to taki odpowiednik typowego kina hollywoodzkiego klasy B. I można na nim jechać w nieskończoność niemalże.

I jeszcze jedna refleksja: Brown pisze dla czytelnika tak wyrobionego literacko, jak grafomani z Harlequina. Niemniej jednak zasugerowani entuzjastycznymi okrzykami drukowanymi na obwolutach czytelnicy są przekonani, że to prawie tak wielki mistrz jak niedościgniony Umberto Eco. (Jeśli idzie o jego wiedzę itp.).

Ci, co fantasyczną twórczość, nie tylko literacką, Eco znają mają ubaw po pachy i / lub są nielicho zdumieni tą "reklamową propagandą". Zaś ci, co Eco nie znają zapewne sądzą, że obcują z czymś bardzo niezwykłym i nowatorskim. Nic bardziej mylnego. Chyba, że za wyróżnik przyjmiemy statystyki: czytelnictwo, dochody, suma, za jaką sprzedał Hollywood prawa do ekranizacji itd.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Re: badziewie zza Atlantyku

Post autor: seize » 27 lis (ndz) 2005, 14:45:25

andy pisze:Bo jedzie na - moim zdaniem - nawet jak literaturę sensacyjną niedpuszczalnym zniekształcaniu faktów. Powoływaniu się na trefne "źródła historyczne".
Nie zamierzam wdawac sie w dysputy jednak te slowa pozwole sobie skomentowac w taki sposob : jezeli ktokolwiek podejmuje sie pisania czegokolwiek co ma dotyczyc czegokolwiek co staje jakby na przekor 'oficialnej nauki' w ujeciu religii, to jest skazany na korzystanie z tego co nazywasz "trefnymi zrodlami" - dlatego tez ze jedynymi "nie trefnymi" sa te co sie ostaly z roznych czasow - czyli te ktore albo byly pisane przez osoby z kosciolem zwiazae lub tez byly zgodnez jego mysla. Wiele tresci i dziel ktore moglybybyc dzis bardzo cenne trafialy np. na 'indeksy ksiag zakazanych', nizszonoje i palono lub tez wedle roznych 'teori spiskowych' przerabiano tak by wyciac z nich to co "niewlasciwe".

Ale w wypadku takich ksiazek warto zwracac uwage czy jest to sensacja a zatem fikcja literacka gdzie mozna bawic sie faktami, tworzyc swiaty nierealne czy tez alternatywne; czy tez ksiazka historyczna opisujaca jasno i klarownie fakty - choc i tak fakty ktore sa znane i uznane za prawdziwe...

andy
Ekspert
Ekspert
Posty: 1223
Rejestracja: 03 lip (sob) 2004, 02:00:00

interpretacja

Post autor: andy » 27 lis (ndz) 2005, 17:44:01

Seize, nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy wdawać sie w dysputy (i nie wiem, skoro sam się w nią wdajesz podkreślasz, dosłownie i w przenośni, że wdawać się nie zamierzasz).

Wydaje mi się, że fikcja literacka nie jest i nie powinna być zwolniona od pewnej odpowiedzialności. Zwróć proszę uwagę, że po "Malowanym ptaku" Kosińskiego natychmiast (we Francji rzecz jasna, bo gdzieżby indziej) pojawiły się zjadliwe komentarze sugerujące, że to, powieść, pokazuje w sposób wręcz "podręcznikowy" polski antysemityzm.

(Pewnie to czytałeś, znajdź chociaż jedno zdania, że chodzi o polską wieś i Żyda)

Takich przykładów można by mnożyć bez liku. Inaczej rzecz się ma, kiedy np. mówimy o Dicku i jego smakowitej fikcji wyróżnionej prestiżową nagrodą Hugo (we Francji, rzecz jasna, bo gzieżby indziej ;-)); jeszcze inaczej kiedy wpadamy zahipnotyzowani w tzw. realizm magiczny, np. "Sto lata samotności" Marqueza.

Ale tu nie mamy fachowej political fiction w stylu brytyjskim, np. Forsytha, którym sobie codziennie do poduchy czas infekcyj umilam.

Nie wiem Seize po co wyciągasz kodeks ksiąg zakazanych, po co po oficjalną naukę Koscioła sięgasz. Przecież nie w tym rzecz, nie temu poświęciłem swoje uwagi o Brownie, którego z niemałym wysiłkiem i narastającą irytacją (żeby nie powiedzieć: bedąc coraz bardziej PISE, jak mawiają Francuzi) udało mi się przeczytać (zwłaszcza "Kod..." oraz Anioły i demony). Bo jeśli o czymś się mówi to wypada to znać, czyż nie tak? :mrgreen:

Trefne źródła to rzekomo starożytne zwoje, których wiarygodność zakwestionowali o ile dobrze mi wiadomo nawet sami Izraelczycy (komu, jak komu, ale Izraelowi chyba nie zależy na wspieraniu wpływów i znaczenia Watykanu? No, ale to byli izraelscy naukowcy przestrzegający po prostu rzetelności swojej profesji).

Brednie o pożyciu Chrystusa i Marii Magdaleny, linii potomków do dzis żyjących, szkaradne kłamstwa o Opus Dei z Nowego Jorku to nie nauka Kościoła, ale po prostu fakty, tj. (No, ale Brown wydaje się być autorem czyniącym awanse do publiki na poziomie naszego tabloidu, "Faktu").

Nie ma indeksu ksiąg Seize, jest za to coś o wiele ważniejszego. Pewna odpowiedzialność społeczna spoczywająca na każdym z nas. A w szczegolności na mediach, twórcach. Ci ostatni posługują się od XX wieku dość często marną i niesmaczną prowokacją (dla tych kilku sezonów sławy i kapuchy). Zostawmy zatem kwestie wiarygodności. A przede wszystkim szkoda, że pojawia się u Ciebie kontekst znów religijny, oczywiście pejoratywny, skoro ja o tym zaledwie napomknąłem. Masz google, masz księgarnie. Przeczytaj zarówno "Kod.." jak i odrobinę historii - oczywiście zakładając, że tego nie zrobiłeś :-D

Ale jest jeszcze jeden patent, który mi się nasunął. Seize, naruszanie przez Browna w "Kodzie..." pewnych niepisanych, tak sądzę, zasad przyzwoitości i kultury (chodzi o zjadliwość wobec Watykanu - btw. używa tej nazwy dość swobodnie, nawet kiedy pojawiają się takie konteksty, kiedy taka nazwa w ogóle nie istniała) oraz odpowiedzialności ma może poważniejszy "punkt zaczepienia" niż materia religijna.

Otóż wydaje mi się, że sprowadzenie arcydzieł sztuki, Renesansu i innych epok, do szyfrów, kodów itp. może dość skutecznie odciągnąć uwagę od rzeczy istotnych. Otóż kiedy jestem w Rzymie, czy w Luwrze i zamierzam oddać się kontemplacji np. Kaplicy Sykstyńskiej mniej obchodzą mnie rzekome kody tajnych organizacji wpisane w arcydzieła. Obchodzi mnie samo dzieło. Teoretycznie można sobie wyobrazić, mam nadzieję, ze tylko wyobrazić, że setki tysięcy ludzi zaczęły zwiedzać Paryż i Rzym patrząc na rzekome znaki tajemne pozostawione przez geniuszy dawnych epok. I tak traci się z pola widzenia kształt, bryłę, kolor, perspektywę, kreskę, metaforę, detal, aurę itd. itp. Innymi słowy przeżycie estetyczne jest zastąpione dreszczykiem emocji związanym z "odkryciem", że hmm...no np. lewe oko Chrystusa z Ostaniej Wieczerzy patrzy "podejrzanie" w jakimś kierunku, idziemy za wzrokiem, sprawdzamy mapy, przewodniki i już wiemy. Na pewno patrzy na "Ekstazę św. Teresy" 8O ;-)

Most Westchnień (Ponte dei
Sospiri) z jego "podwójną legendą" w Wenecji myli nam się z Ponte di Rialto, bo zamiast oglądać, poznawać "zaliczamy" co ciekawsze miejsca na wycieczkach objazdowych w pigułce, podręcznikach, albo czytajac szkaradną w ideologii prozę Browna. Ciekawe, czy za 5-10 lat Browna będzie jeszcze ktoś pamiętał?

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Re: interpretacja

Post autor: seize » 27 lis (ndz) 2005, 17:57:44

andy pisze:Seize, nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy wdawać sie w dysputy (i nie wiem, skoro sam się w nią wdajesz podkreślasz, dosłownie i w przenośni, że wdawać się nie zamierzasz).
Nie dyskutuje tylko skomentowalem (w jednopostowy sposob)i nie tyle stricte odnoszac sie do "Kodu..." co samej polki rzeczy siegajacych po taka tematyke. I teraz niniejszym jak widac tez nie dyskutuje o tym co naspisales tylko wyjaniem czego dotyczyla moja wypowiedz. To tyle w tym temacie. Pozdrawiam.

ODPOWIEDZ