Na stronie Fox News możemy przeczytać, że "Apocalypto" to najbardziej brutalny film, jaki wypuściła wytwórnia Disneya - "z taką ilością krwi, że nawet Martin Scorsese by się zarumienił". Jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się, jak to jest widzieć głowy i serca usuwane bez znieczulenia, to jest właśnie film dla niego.
Obraz został porównany do gry wideo, osadzonej w tym, co dziś jest ruinami po cywilizacji Majów. Akcja jest podobna do tej, jaka mogłaby wydarzyć się w kreskówce, a dialogi są często niedorzeczne. W jego wizji jest mało poezji, więc cała praca spada na operatora Deana Semlera. Ten co chwilę ratuje Gibsona, ale nie całkowicie. Problem w tym, że w filmie, w przeciwieństwie do "Pasji", brakuje jakiegoś szczytnego celu - Majowie po prostu walczą pomiędzy sobą. Nic nie wskazuje na to, że zwycięstwo jednej strony przyniesie cokolwiek.
Czasem Semler pokazuje z nadzwyczajną dokładnością, jak wygląda śmierć - pantera zjada ludzką głowę i przeżuwa. Na pół nadzy Majowie dostają strzałami w głowę, serce i klatkę piersiową, oraz zostają zabijani nożem bez żadnego ostrzeżnienia dla widza. Głowy toczą się i podskakują po długich schodach Piramidy Kukulcan.
Za plus filmu uznano jednak kreację Rudy'ego Youngblooda, który musi uratować swoją ciężarną żonę i dziecko. To jedyna postać w filmie, która wychodzi z niego bez szwanku.
"Apocalypto" przerasta "Pasję" w każdym sensie jako film o bólu, biczowaniu i ranieniu. Jednak jak zauważa krytyk, ponad dwie godziny filmu istnieje tylko po to, by pokazać przemoc, bo za nią nie kryje się żadne przesłanie.
Film wchodzi na polskie ekrany 29 grudnia.
