Ja też chce dodać swoje kilka słów na temat dziwnych metod nauczania anglika, bo nie miałam możliwości i przyjemności wypowiedzieć w ankiecie.
Po doświadczeniach ang. metodą Callana, która dla mnie osobiście była rewelacyjna, bo tam przede wszystkim się WYPOWIADAŁO, ODPOWIADAŁO, MÓWIŁO, TRENOWAŁO WYMOWĘ i SŁUCHAŁO ŻYWEGO JĘZYKA, a pisanie to była rzecz drugo- albo jeszcze dalej -planowa. Po zajęciach 2x45 min. wychodziło się z "kwadratową głową", pełną nowego i starego materiału przyswojonego i zapamiętanego. WIęc uważam, że nie jest to zbyt krótki czas na nauczenie czegokolwiek.
odnosząc się do tego co powyżej napisałam, uważam, że angielski w WSR niestety pozostawia bardzo wiele do życzenia, chociaż atmosfera jest bardzo dobra a prowadzący posiada bardzo wiele zalet. Przede wszystkim rewelacyjną wymowę i barwę głosu niezbędną lektorowi. Szkoda,że nam tej wymowy tak szczędzi. Lekcje tzn. tematy, zakres słownictwa i zagadnienia są dobierane wg mnie z bardzo dużą rozwagą i są bardzo ciekawe, a słownictwo istotnie może wpłynąć na poprawę komunikowania się w tym języku.
Martwią mnie jednak te kartkówki ze słownictwa.Owszem, jak najbardziej jestem za systematycznym sprawdzaniem naszej wiedzy i sumienności w uczeniu się ale może warto zastanowić się nad inną metodą.
Apel - proszę prowadzącego o więcej zaangażowania w opracowanie metody efektywnego nauczania i wprowadzenie jej w życie w przyszłym semestrze, bo inaczej to strata czasu dla nas i dla niego. A tak poza tym, to miło jest czuć satysfakcję z własnej pracy, niezależnie czy się kogoś uczy czy też jest się osobą uczącą się.
