Adwent, a więc może rekolekcje?

O wszystkim co nie pasuje do pozostałych for np.: Hobby, Muzyka, Kino, Film, TV, Sport, Gry i zabawy, Internet, Książki

Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Adwent, a więc może rekolekcje?

Post autor: s_wojtkowski » 30 lis (pt) 2007, 00:44:32

Obrazek

REKOLEKCJE AKADEMICKIE

W niedzielę 02/12 (I Niedziela Adwentu) na Mszach o godz. 19:00 i 20:15 rozpoczną się w kościele Dominikanów na Służewiu (stacja metra Służew + 10 minut spaceru lub dwa przystanki autobusem) rekolekcje akademickie. Potem od poniedziałku do środy 03-05/12 spotkania rekolekcyjne o godz. 19:30 pt. "Radość niespełnienia" poprowadzi o. Wojciech Jędrzejewski OP.

Może w ramach różnorodnych przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia ktoś będzie chciał wziąć pod uwagę również obszar duchowy?

Obrazek

Znam Wojciecha Jędrzejewskiego od wielu lat. Nie, nie osobiście. Z książek, kazań, nauk, wykładów, rekolekcji. Wiem, że potrafi atrakcyjnie i inteligentnie mówić o kwestiach z pogranicza teologii i psychologii i nie mam wątpliwości, że tak będzie i tym razem. Gdyby Jędrzejewski nie był zakonnikiem - byłby niebanalną gwiazdą mediów, rozkładającą na łopatki swoim intelektem świat popkulturalny w porywający sposób.

Uwaga! Nie tylko dla wierzących - także dla wątpiących i poszukujących.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Post autor: seize » 30 lis (pt) 2007, 01:06:52

Tutaj mogę wszystkie osoby - które poczuły choć nutkę zainteresowania - po prostu zachęcić.

Acha zapomniałem jeszcze zacytować -a chciałem- fragment newsa ze strony :

"Rozpoczynamy rekolekcje adwentowe, które poprowadzi O.Wojciech Jędrzejewski OP. W tym roku tematem będzie "RADOŚĆ NIESPEŁNIENIA", czyli droga do głębokiego doświadczenia tego co niespodziewane, o wędrówce rodzącej szczęście, o błogosławionym poczuciu nienasycenia w drodze do własnej pełni, do drugiego człowieka i TAJEMNICY BOGA :)"

źródło : http://da.sluzew.dominikanie.pl/

Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Wstęp (02/12, niedziela)

Post autor: s_wojtkowski » 02 gru (ndz) 2007, 23:57:02

Wstęp (02/12, niedziela)

Wiele osób nie żyje pełnią życia. Znajdują się w stanie "śnienia". Część z nich jest zamknięta w swoim wewnętrznym świecie, do ktorego inni (nawet tzw. bliscy) po prostu nie mają prawdziwego dostępu. Tacy ludzie żyją jakby obok. Mogą nawet być często w tym samym domu, w tym samym pomieszczeniu co my, ale nie ma z nimi prawdziwego, głębokiego kontaktu. Tylko powierzchowny, nieprawdziwy. Ten ich świat może być "pijackim światem" (alkoholowym lub dragowym), światem wyobrażeń, fascynacji czy hobby - zawsze stawianych wyżej niż kontakt z drugim człowiekiem, inną osobą.

Inny rodzaj alienacji wynika z duchowego (i nie tylko) lenistwa. Nic wartościowego i wymagającego znacznego wysiłku nie chce się wielu z nas robić, podejmowanie większego wysiłku wydaje się być pozbawione sensu, szczególnie jeśli ten wysiłek wiązałby się z koniecznością współdziałania z innymi, wejścia w kontakt z drugim człowiekiem. Szczególnie bezwartościowe wydają się plany dalekosiężne, wymagające cierpliwej i długofalowej aktywności.

Są wreszcie tacy, którzy uciekają od rzeczywistości, bo są zniechęcemi, poranieni, zmęczeni ciągłymi porażkami, trudnościami, poniżeniami. Wielu popada w depresję i nie chce już dłużej w ogóle (a tym bardziej aktywnie) żyć. Krzywda (prawdziwa lub urojona) odcina i odgradza niektórych z nas od prawdziwego życia.

Wszystkie te rodzaje "snu na jawie" i niby-życia odbierają nam prawdziwą radość i oddalają od szczęścia. Prawdziwe przebudzenie polega na dostrzeżeniu, że inni ludzie idą w naszym kierunku, zbliżają się do nas, pragną kontaktów z nami (to jest to, w co żadną miarą nie mogą uwierzyć ludzie w depresji). Obudzić się to znaczy dostrzec innego człowieka wychodzącego nam naprzeciw i ruszyć w jego kierunku, otworzyć się na niego. Ale obudzić się to znaczy też wyjść naprzeciw... siebie samego.

Tylko bowiem w bliskości z drugim człowiekiem możemy odnaleźć prawdziwą prawie-pełnię i prawie-spełnienie, tylko relacje osobowe mogą nas uszczęśliwić. Co więcej, to właśnie taka przebudzona, otwarta postawa (owszem, pełna nadziei) otwiera też drogę do samego siebie. Do odczytania siebie jako skierowanego do innych osób. Prawdziwym środowiskiem człowieka jest kontakt z innymi ludźmi.

Bliskość jest uszczęśliwiajaca. Ale jest tu jeszcze coś bardziej niesamowitego - tę bliskość można rozwijać, pogłębiać, doskonalić. Można się w tej bliskości rozwijać. Ciągle, nieustannie. I właściwie nigdy nie ma się poczucia (słusznie!), że to już koniec, że bliżej być już nie można, że dotarlismy do ostatecznego celu. Zawsze można pójść dalej. W nieskończoność można iść dalej. Tak wielka jest ludzka miłość. Ale i przyjaźń, która dążąc do pełni, nigdy jej nie osiąga. I mimo, że jej nie osiąga - niesie radość. Radość niespełnienia.

Był kiedyś taki zespół rockowy Tilt. Jego lider, Tomek Lipiński z przejęciem wyśpiewywał taką frazę: "Mówię Ci, że/ mówię ci, że/ jedyne wyjście to obudzić się".

Obrazek

Dodatek dla osób wierzących

Wiele fragmentów Pisma Świętego wzywa do czuwania, przebudzenia, postawy aktywnego wyczekiwania. Taka postawa bywa zazwyczaj kojarzona z końcem czasu, końcem świata, o którym nie wiemy kiedy ma nedejść, a przecież trzeba i warto być na to przygotowanym. Ale niemal wszystkie te fragmenty można odczytać także jako wezwanie do zauważenia, że nie tylko inni ludzie, ale również sam Bóg idzie już dziś w moją stronę, wychodzi mi naprzeciw, chce się ze mną spotkać, chce być blisko.

Serce człowieka pozostaje niespokojne i niespełnione bez komunii z Bogiem. Teraz taka komunia (rozumiana jako całkowite zjednoczenie) nie jest możliwa, ale jest możliwy rozwój relacji osobowej (przyjaźni i miłości) z Bogiem. W tym życiu i na tym świecie nigdy nie bedzie ona pełna, ale może być coraz pełniejsza i zapowiadać radość wieczną. Uczestniczymy więc w pewnym niespełnieniu, ale niespełnieniu, które - poprzez zapowiedź wiecznego szczęścia - niesie prawdziwą, niezniszczalną radość. Radość niespełnienia.
Ostatnio zmieniony 03 gru (pn) 2007, 23:34:08 przez s_wojtkowski, łącznie zmieniany 1 raz.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Re: Wstęp (02/12, niedziela)

Post autor: seize » 03 gru (pn) 2007, 09:40:14

Osobiście dziękuję i przyznam że ciesze się i mam nadzieję iż kolejne nadchodzące spotkania adwentowe będą tak "komentowane" na forum.
---

W oparciu o jeden fragment :
(...) Prawdziwe przebudzenie polega na dostrzeżeniu, że inni ludzie idą w naszym kierunku, zbliżają się do nas, pragną kontaktów z nami (to jest to, w co żadną miarą nie mogą uwierzyć ludzie w depresji). (...)
... dodał bym tylko od siebie, że w depresji nieraz to nie niedostrzeganie chęci kontaktu ze strony innych jest niedostrzegane wyłącznie, często jest to bowiem dostrzegane jednak brak już wiary w czystość ich intencji i jawi się strach przed kolejną trudną raną. Dlatego też wymowa treści przedstawionej w poście powyżej, o pogłębianiu i doskonaleniu może być pomocna dla dwóch stron : jedno przebudzenie dla osoby w depresji, drugie dla osoby która pogłębiając i udoskonalając kontakt jest w stanie obudzić nie tylko w sobie ową Radość Niespełnienia ale także przynieść ją w darze tej pierwszej osobie.

Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Re: Wstęp (02/12, niedziela)

Post autor: s_wojtkowski » 03 gru (pn) 2007, 11:15:22

seize pisze:Osobiście dziękuję i przyznam że ciesze się i mam nadzieję iż kolejne nadchodzące spotkania adwentowe będą tak "komentowane" na forum.
No to ja też wyrażam radość, że (1) ktoś to w ogóle przeczytał i dodatkowo (2) uznał za pożyteczne. Dzięki za słowa zachęty. Ciąg dalszy, mam nadzieję, dziś jeszcze.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Post autor: seize » 03 gru (pn) 2007, 11:36:02

Do tematu było ponad 130 wejść... postów jest obecnie 5 dajmy na to zatem ze na jeden przypada 25 wejść... więc cały "anons" i "komentarz" być może przeczytało (a nie przeleciało wzrokiem) nawet i "skrycie" ok 10 osób, zatem sądzę że i z tego powodu choćby warto :)

Czekam zatem na kolejne treści :)

Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Spotkanie pierwsze (03/12, poniedziałek)

Post autor: s_wojtkowski » 04 gru (wt) 2007, 00:38:19

Spotkanie pierwsze (03/12, poniedziałek)

Człowiek jest z natury "skierowany do" istot podobnych do niego, innych osób. To "skierowanie" przejawia się na różnych poziomach: caritas, filia i eros.

Caritas jest podstawową postacią miłości bliźniego i realizuje się poprzez współczucie i miłosierdzie, ale wsparte analizą intelektualną. Nie chodzi o to, żeby się wzruszyć i nad czyimś losem użalać, czy może uronić łzę. Chodzi o to, żeby pomóc. Nie na pokaz i nie na chwilę. Pomóc naprawdę, realnie i zgodnie z potrzebami. Żeby taka pomoc była skuteczna i efektywna same emocje nie wystarczą, potrzeba niekiedy głębszego namysłu i roztropności, czasami też wyobraźni.

Pomaga się słowem, gestem, ale przede wszystkim czynem, co wymaga zazwyczaj wyrzeczeń. Miłosierny Samarytanin nie tylko pochylił się i zapłakał nad pobitym do nieprzytomności i porzuconym na pustyni podróżnym. Opatrzył mu rany i przewiózł do pobliskiej gospody, ale też dał karczmarzowi pieniądze, żeby dbał o rannego. Owszem, uprzedził również, że za jakiś czas przejeżdżając tą droga wstąpi i będzie chciał się dowiedzieć, jak się ma uratowany przez niego człowiek (co być może karczmarz odczytał jako ostrzeżenie, że nie powinien próbować źle lub niedbale wykorzystać powierzonych mu środków). W postawie i działaniu Samarytanina widać nie tylko współczucie i miłosierdzie, ale też namysł intelektualny oraz roztropność działania, przejawiajacą się w doborze odpowiednich środków do zaradzenia zaistniałemu problemowi.

Obrazek

Filia, czyli przyjaźń i eros, czyli miłość erotyczna wiążą się z głębszymi i bardziej intymnymi relacjami. Wymagają jeszcze większego ryzyka, ale też prowadzą do głębiej i pełniej przeżywanej radości. Przyjaciół i kochanków (nie sensie luźnego czy nieformalnego związku, ale w sensie "osób kochających się miłością erotyczną", np. męża i żony), jeśli ich relacja ma być prawdziwa, charakteryzuje dwojaka postawa: zaproszenia i chęci poznania.

Osobę, z którą wiążą nas bliskie relacje, zapraszamy do swojego wnętrza, do poznawania nas. Chcemy oddać jej swoje doświadczenia, wiedzę, wrażliwość, zainteresowania, pasje. Właśnie dlatego osoba, która prawdziwe kocha - dba o siebie (rozwój swoich zainteresowań, talentów, tego, co wartościowe i piękne). Nie chce przecież zapraszać przyjaciela czy ukochanego do jakiejś speluny lub zabierać na miejsce pustynne, wypalone, lecz do jasnego, przestronnego, ciekawie urządzonego wnętrza.

Osobę, z którą wiążą nas bliskie relacje chcemy też odwiedzić w jej wnętrzu, lepiej ją poznać, czasami od razu wiedząc (a czasami uświadamiając to sobie po latach), że do końca poznać jej się nie da. Uszczęśliwia jednak w tym wypadku nie poznanie, lecz poznawanie. Człowiek kochający ma prawdziwe, niewzruszone, niezmienne pragnienie poznawania ukochanego. Oczywiście wymaga to wyczucia i wrażliwości.

Kto mówi do drugiego: "ja Cię znam", "już ja Cię dobrze znam" - albo nie wie co mówi albo mówi rzecz straszną, sprowadzającą drugiego człowieka do pewnego automatyzmu. Przyjaciele czy kochający się miłością erotyczną nie mówię tak do siebie, bo wiedzą (czasami tylko przeczuwają), że poznawanie ukochanego (przyjaciela) nigdy się kończy i nigdy się nie nudzi. Ludzie kochający prawdziwie nawet gdyby mogli żyć tysiąc lat - nie nudzili by się ze sobą odkrywając w sobie nowe wrażliwosci, wymieniając doświadczenia, dzieląc wzruszenia, działając ramię w ramię.

Jednym z głównych przeciwieństw (i zarazem niszczycieli) miłości jest rutyna (czyli "wszystko już wiem", "wszystko tak jak zawsze", "ciągle tak samo").

Oczywiście miłość na poziomie podstawowym, najprostszym, czyli codziennego zauważania drugiego człowieka, wychodzenia mu naprzeciw i - w razie potrzeby - niesienia pomocy, nie sięga tak głeboko. Niemniej też polega na dzieleniu się sobą, swoimi możliwosciami, wiedzą, doświadczeniem, sprawnością, zaradnością. Im bardziej realizowana jest świadomie, tym bardziej jest doświadczeniem ubogacającym i uszczęśliwiającym.

Dodatek dla osób wierzących

Podmiotem relacji miłości może być też (a nawet zawsze, przynajmniej jednostronnie, jest) Bóg, najwrażliwsza istota jaka istnieje. W stosunku do Boga człowiek wierzący może postępować tak jak w stosunku do innych osób: otworzyć się na Niego lub zamknąć się przed Nim (ze wstydu, strachu, żalu, ale też pychy). Trzeba mi zaprosić Boga samego (to tak naprawdę byłoby bez rozumienia Jezusa Chrystusa jako Boga-człowieka, niewyobrażalne) do poznawania tego, kim w swojej istocie jestem.

Przed Komunią Świętą chrześcijanie wypowiadają słowa "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie", co nie oznacza samoponiżenia, wyakcentowania swojej nicości, ale raczej wyrażenie świadomości, że Bóg chce przyjść do mnie nie za moje zasługi (których często zresztą nie mam), ale niezależnie od nich - z czystej, doskonale bezinteresownej miłości.

"Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi. Rzekł mu Jezus: Przyjdę i uzdrowię go. Lecz setnik odpowiedział: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: Idź! - a idzie; drugiemu: Chodź tu! - a przychodzi; a słudze: Zrób to! - a robi. Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary." (Mt 8,5-11)

Na czym polega ta wielka wiara setnika? Na tym, że rozpoznał w Jezusie Jego wrażliwość i bezgraniczną otwartość na człowieka i jego cierpienie. Wiedział, że wystarczy wspomnieć o cierpieniu człowieka, nie trzeba o nic prosić (i nie ma żadnej prośby w pierwszej części wypowiedzi setnika!), a Jezus pomoże, współczująco zrozumie i zadziała.

Obrazek

Staranie Boga (!), istoty nieskończonej, o to, żeby człowiek zechciał go poznawać (także w Jego zadziwiającej wrażliwości), jest bardzo dokładnie opisane w Piśmie Świętym, zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Jest to opowieść tak zadziwiająca, że w pewnym sensie trudno się dziwić, że wielu nie może weń uwierzyć.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Re: Spotkanie pierwsze (03/12, poniedziałek)

Post autor: seize » 04 gru (wt) 2007, 09:48:44

Osobiście szczerze dziękuję za kolejny post z tego cyklu, gdyż przyznam przeczytałem go nie tylko tyle że w całości ale przede wszystkim z zainteresowaniem i satysfakcją.

Ps: Poniższe zdanie zwróciło moją szczególną uwagę, z uwagi na opisywane w nim piękno :
(...) Ludzie kochający prawdziwie nawet gdyby mogli żyć tysiąc lat - nie nudzili by się ze sobą odkrywając w sobie nowe wrażliwosci, wymieniając doświadczenia, dzieląc wzruszenia, działając ramię w ramię.

Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Spotkanie drugie (wtorek, 04/12)

Post autor: s_wojtkowski » 05 gru (śr) 2007, 00:28:04

Spotkanie drugie (wtorek, 04/12)

Człowiek wobec innych: bliskich, przyjaciół, znajomych, nieznajomych. Człowiek chcący świadomie i w postawie otwartości wyjść im naprzeciw. Naprzeciw ich trosk (żeby pomóc), ale też radości (żeby ją podzielać). Człowiek realizujący swoje nagłębsze powołanie, powołanie do prawdziwego człowieczeństwa powinien też nieustannie wychodzić naprzeciwko... siebie. Wbrew pozorom nie jest to takie proste.

Wielu z nas żyje w rezygnacji, zdołowaniu, poczucie braku sensu, apatii. Takie "codzienne zatracenie" mozna niekiedy bez pudła wyczytac w twarzach wielu osób w autobusie, knajpie, biurze. Popadli oni w rutynę codzienności, bo żyją z dnia na dzień. bez ambitnych planów i dążeń, w swoistej znieczulicy i bezruchu (przynajmniej w kwestiach istotnych. Prawie wegetują. Czasami jednak ten stan nie jest taki ostry.

Była już mowa o tym, że potrzebne jest przebudzenie do kontaktów z innymi ludźmi. Ale w niektórych wypadkach trzeba je poprzedzić przebudzeniem w stosunku do samego siebie! Zaśmieceni tysiącami informacji (polityka, gospodarka, interesy, praca zawodowa i problemy firmy, wywiadówki itd. itp.), niby-zaangażowani w milion tak naprawde nieistotnych (i ostatecznie tak przez nas traktowanych) spraw, ogłupieni ideologiami - nie znamy siebie. Albo raczej nie pamiętamy. Bo każdy z nas miał młodzieńcze plany, pragnienia, dążenia. Potrafił lepiej wsłuchac się w siebie i z tego samopoznania wykrzesać i pomysły i energie potrzebna do ich realizacji. Czas w sobie to wszystko odkopać, odświeżyc swoje marzenia, odrestaurować plany i zacząć naprawdę działać, zacząć na serio żyć.

Niezależnie od tego, co (i ile) już udało nam się dokonać, zawsze jest więcej do dokonania niż zostało dokonane. Spokojny, samotny, cichy i uwazny namysł nad sobą samym, nad tym kim jestem, czego chcę i do czego dążę - to właśnie będzie mnie prowadzić. Samopoznanie pragnień swojego serca jest podstawą życie sensownego i szczęśliwego, bo realizowanego w zgodzie ze sobą samym. Nauczmy sie postrzegać siebie samych jako ocean wspaniałych możliwości.

Oczywiście nie unikniemy porażek i upadków. Nie trzeba użalać sie nad sobą i wywoływać większego niż trzeba poczucia winy. Lepiej dla przyszłego zycia zadac sobie pytanie "dlaczego?". Co takiego jest we mnie (lub wokół mnie), że powoduje upadki moralne? Idąć drogą uczciwej analizy własnych zachowań mozna dojśc do zadziwiających, niespodziewanych dla nas samych związków. Pewna kobieta, która łatwo i często nawiązywała relacje intymne z róznymi mężczyznami i nie potrafiła sobie z tym poradzić, zaczęła zmieniac swoje życie uswiadomiwszy sobie, że podstawą tych zachowac była potrzeba przytulenia, objecia silnym ramieniem; męźczyźni, których spotykała na swej drodze interpretowali tę bliskość jako propozycje i wykorzystywali to; kobieta nie potrafiła odmówić. Oczywiście sama świadomośc nie wyklucza pracy nad sobą, ale jest często warunkiem koniecznym rozpoczęcia takiej pracy. Trudno walczyc z czymś, o czym nie wiemy z jakiego powodu się dzieje.

Nawet z największej klęski życiowej można wyjść postrzegając siebie, (często zresztą zgodnie z prawdą), jako ruinę, ale w kontekście możliwości jej naprawy.

Wyjść naprzeciw siebie znaczy poznać swoją prawdziwą wartość. Każdy z nas jest swoistą mieszaniną zalet i wad. Powinniśmy nie tylko zdawać sobie sprawę ze swoich wad (i oczywiście starać się z nimi walczyć), ale też mieć poczucie własnej wartości. I to takie, którego nie wzruszy jedna czy druga opinia wypowiedziana przez innych, a więc z zewnątrz. Samoponiżanie, podobnie jak pycha są ekstremami prowadzącymi na manowce.

Obrazek

Wyjść naprzeciw siebie znaczy też wyjśc naprzeciw swojemu ciału. Dostrzec je, zadbać o nie (w sensie estetycznym, ale i sprawnościowym), wsłuchać się w nie.

Współczesny człowiek ma trudności z pełną introspekcją. Skutkuje to podatnością na wpływy, manipulacje, indoktrynację. Głebokie wejrzenie w siebie (wcale niełatwa rzecz) może okazać się pierwszym krokiem odrodzenia, odnowienia, przełamania dotychczasowego życia i stawiania sobie coraz to nowych, naprawdę wartościowych celów. Nie ma gotowych scenariuszy na nasze życie. Wszystko zależy od nas.

Dodatek dla osób wierzących

Bóg nie pisze scenariuszy. Nic nam nie narzuca, przeciwnie, zostawia wolną rękę. Jedyne plany jakie dla nas ma, to plany pełni szczęścia. Każdy z nas jest stworzony dla niego samego. Nie ze względu na innych i nawet nie ze względu na Boga. Każdy jest stworzony, bo Bóg pragnął go dla niego samego.

Bóg postrzega nas zawsze w kontekście dobra (które czynimy, realizujemy lub którego czynienia zaniechujemy). Dla Boga każdy z nas z osobna stanowi wartość sama w sobie, jest możliwością czynienia dobra. To, czego nam trzeba, to spojrzenie na siebie oczyma Boga. A spojrzenie to może być zniewalające!

"Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go uradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. (Łk 19,1-10)

Kiedy Jezus spojrzał na Zacheusza, ten również spojrzał na siebie oczami Boga. Realistycznie, ale i przyszłościowo. Owszem, zauważył marność swojego dotychczasowego życia, niechęć, czy wprost nienawiść, którą "darzyli" go współobywatele. Zobaczył też krzywdy, które wyrządził, ale od razu jako możliwe do naprawienia! Być może dostrzegł nawet riunę własnego życia, ale w kontekście możliwości jego poprawy i odbudowy - stąd jego deklaracja początku naprawiania krzywd i wyrównywania (z nawiązką ;-)) sprawiedliwości. Trzeba nam patrzenia na siebie tak, jak patrzy na nas Bóg.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Re: Spotkanie drugie (wtorek, 04/12)

Post autor: seize » 05 gru (śr) 2007, 09:44:10

Samopoznanie pragnień swojego serca jest podstawą życie sensownego i szczęśliwego, bo realizowanego w zgodzie ze sobą samym.
To kolejne, jakże proste ale także jakże ważne i wartościowe zdanie.

Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Spotkanie trzecie (środa, 05/12)

Post autor: s_wojtkowski » 06 gru (czw) 2007, 01:11:36

Spotkanie trzecie (środa, 05/12)

Czy natura ludzka jest skończona czy nieskończona? Czy bytujemy ku nicości i śmierci czy ku życiu? Czy człowiek umiera ostatecznie i bezpowrotnie i w całości? Skąd u tak wielu osób pragnienie nieśmiertelności i wiara w nieśmiertelność? Czy coś w nas do tej nieśmiertelności nie wzywa, nie ciągnie?

Skąd się wziął świat? Albo jest wynikiem działania Siły Wyższej (ale też Rozumu znacznie przewyższającego nasz, ludzki) albo powstał jako splot sprzyjających okoliczności, czyli przez przypadek... Czy przypadki takiego kalibru są prawdopodobne?

Kiedy na samotnym spacerze widzisz ośnieżone szczyty górskie, kiedy letniego wieczora siedzisz samotnie na kei nad jeziorem (nawet niech będzie, że z ulubionym piwem w ręku), kiedy o zachodzie słońca idziesz brzegiem morza, a fale obmywają Twoje stopy... czy nie wydaje Ci się czasem, że Bóg istnieje, a Twoja natura jest nieskończona w czasie? A jeśli tak?

Wsłuchaj się w siebie. I wsłuchaj się w świat, we wszechświat. Czy w tych najpiękniejszych chwilach swojego życia nie czujesz... wdzięczności? Nie można być wdzięcznym przypadkowi, bo przypadek "robi" wszystko tylko przypadkiem. Komu ją zatem wyrazić? Jeszcze raz wsłuchaj się w siebie - może ktoś Cię woła. Może Ktoś.

Obrazek

Dodatek dla osób wierzących

Bóg, który stworzył człowieka, wzywa go teraz do wyrwania się z odrętwienia i z otchłani grzechu, z lenistwa i z zabiegania - do przebudzenia. Imię każdego z nas jest zapisane w sercu Boga. Tak, to absolutnie niesamowite, ale Bóg zna nas po imieniu. Dlatego do każdego z nas z osobna woła: Przyjdź!

"Zaraz potem ponaglił uczniów, by wsiedli do łodzi i udali się przed Nim na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Po odprawieniu tłumów wszedł na górę, aby się modlić samotnie. Gdy wieczór zapadł, pozostał tam tylko On. Tymczasem łódź była już wiele stadiów od lądu, lecz spychały ją fale, bo wiatr był przeciwny. O czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc po jeziorze. Gdy uczniowie zobaczyli Go idącego po jeziorze, przerazili się i mówili: "To jest zjawa". I ze strachu zaczęli krzyczeć. A Jezus zaraz odezwał się do nich, wołając: "Odwagi! To ja jestem. Nie bójcie się!". Piotr odzywając się rzekł Mu: "Panie, jeśli to Ty jesteś, rozkaż, abym przyszedł do Ciebie po wodzie". On powiedział: "Przyjdź!" Wyszedłszy z łodzi, ruszył Piotr po wodzie i doszedł do Jezusa. Gdy jednak poczuł gwałtowny podmuch, strach go zdjął. Kiedy zaczął tonąć, krzyknął mówiąc: "Panie, ratuj mnie!" Jezus natychmiast wyciągnął rękę, chwycił go i rzekł: "Dlaczego zwątpiłeś, małej wiary?" Kiedy weszli do łodzi, wiatr ustał. Ci zaś w łodzi oddali Mu pokłon i mówili: "Naprawdę jesteś Synem Bożym". (Mt 14,22-33)

Bóg wzywa nas do siebie ostatecznie w momencie śmierci, ale wzywa nas też za życia - do dążenia do prawdy, do otworzenia oczu na rzeczywistość, także nadprzyrodzoną, na Niego samego. Wołanie Boga łatwo zignorować - w zgiełku lub zagaszeniu duszy i serca trudno usłyszeć to subtelne nawoływanie. Trzeba przełamać tę niemoc i ruszyć w stronę Boga. A w drodze liczyć się z trudnościami - stąpamy bowiem po powierzchni otchłani (w tradycyjnej symbolice żydowskiej głębiny wody, szczególnie w nocnym krajobrazie, oznaczały otchłań, nocość, horror metaphisicus, dlatego uczniowie tak bardzo przestarszyli sie Jezusa stąpającego nocą po tafli jeziora) i każde zachwianie jest groźne. Jeśli jednak wołamy w trudnych chwilach na pomoc Najwyższego - przyjdzie z pomocą natychmiast.

Obrazek

Bóg jest bezmiarem dobra i miłości. Ludziom zawsze wydawało się zadzwiające (słusznie!), że upodobał sobie człowieka (ale nie jakiegoś "ogólnego", lecz każdego z nas), mówiąc wprost pokochał go - i to miłością szaloną. Taką, że wydał za nas na śmierć swojego Syna.

"Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że troszczysz się o niego?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich,
chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich;
złożyłeś wszystko pod jego stopy:
owce i bydło wszelakie,
nadto i polne stada,
ptactwo powietrzne oraz ryby morskie,
wszystko, co szlaki mórz przemierza.
O Panie, nasz Panie,
jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi!

( fragment Psalmu 8 )

Bóg kocha człowieka nie dlatego, że człowiek na to zasługuje. Bóg kocha bezinteresownie i bezwarunkowo. Za pychę trzeba uznać chęć zasłużenia na tę miłość. Św. Piotr nie chciał dać sobie umyć stóp, a sam chciał je Jezusowi myć; był pewien, że nigdy się Jezusa nie zaprze; dostał jednak nauczkę, żeby mógł zrozumieć, że mimo upadku Bóg kocha go dokładnie tak samo. Bezinteresownie i na zawsze.

Człowiek, który żyje zgodnie z wymogami chrześcijańskiej moralności i bierze udział w praktykach religijnych, ale nie jest zakochany z bezmiarze dobroci i miłości Boga - nie żyje pełnią wiary! To dopiero zachwyt i bliskość Boga, radosne i świadome zbliżanie się do Niego w odpowiedzi na jego wołanie jest prawdziwym przebudzeniem!

Tak, tu i teraz nie osągniemy pełnego zjednoczenia z Bogiem. Czekamy na nie i powinniśmy uzbroić sie w cierpliwość, bo nastapi ono dopiero na "końcu czasów". Ale dana nam jest przecież już teraz radość zbliżania się, pogłębiająca się i coraz wyraźniej odczuwalna więź z Bogiem. Wieź miłości. A jest to wieź przybliżająca szczęście absolutne, choć przecież wciąż niepełne. Jest to radość niespełnienia jako zapowiedź spełnienia, kiedy to zobaczymy Go twarzą w twarz w visio beatifica (wizji uszczęśliwiającej). I to będzie pełnia.

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

... Marana Tha ...

Post autor: seize » 07 gru (pt) 2007, 16:39:23

Człowiek, który żyje zgodnie z wymogami chrześcijańskiej moralności i bierze udział w praktykach religijnych, ale nie jest zakochany z bezmiarze dobroci i miłości Boga - nie żyje pełnią wiary! To dopiero zachwyt i bliskość Boga, radosne i świadome zbliżanie się do Niego w odpowiedzi na jego wołanie jest prawdziwym przebudzeniem!
Tym razem powyższy fragment uznałem za naprawdę ciekawy i warty zauważenia.
---

Rozumiejąc, iż temat ten kończy swój jakby pierwotny byt [bo skończyły się te rekolekcje] chciałbym niniejszym szczerze podziękować za ten temat. Uważam bowiem iż był on "czysty" i niosący ze sobą treści które być może nie tylko teraz i nie tylko podczas Adwentu może komuś coś dać gdy trafi do niego... czy to teraz, czy za rok czy tez po prostu gdy będzie przeszukiwał forum ...

Awatar użytkownika
s_wojtkowski
Wyrocznia WSR
Wyrocznia WSR
Posty: 12702
Rejestracja: 14 sty (śr) 2004, 01:00:00

Zakończenie

Post autor: s_wojtkowski » 09 gru (ndz) 2007, 00:54:20

Zakończenie

W istocie człowieka tkwi z jednej strony pewna nieskończoność (nawet nie wierząc w życie wieczne można to dostrzec, choć niewątpliwie perspektywa wieczności jest pod tym względem jeszcze bardziej wyrazista), a z drugiej pewne niedopełnienie (potrzebujemy osoby bądź osób, żeby dojrzewać w swoim człowieczeństwie, rozwijać się, ubogacać). Obie perspektywy - nieskończonośc i niedopełnienie - są podstawą optymizmu i radości, radości niespełnienia.
Niespełnienie może być źródłem radości, bo da się w nim dostrzec (i odczuć!) rozwój i coraz pełniejsze zjednoczenie z innymi ludźmi (i poniekąd sobą samym). Nawet gdy pełnia nigdy nie będzie osiągnieta - czeka nas wiele wspaniałych dni.

Dodatek dla osób wierzących

Ale niespełnienie może być też źródłem nadziei na spełnienie. Ukierunkowanie człowieka do nieskończoności nie jest daremne, przeciwnie, jest jego najważniejszym wymiarem. Bóg, stwórca człowieka, Trójca Osób kochająca człowieka pragnie jego szczęścia, jego spełnienia.
Bóg prowadzi człowieka przez życie wśród innych ludzi (miłość ludzka nie tylko cieszy Boga, ale jeśli jest prawdziwa jest odbiciem wewnętrznego życia Boga) do ostatecznego spełnienia, które jest zbawieniem człowieka, czyli pełnym zjednoczeniem z Bogiem w visio beatifica (widzeniu uszczęśliwiającym). Nastąpi wówczas radość spełnienia. In te, Dómine, sperávi: non confúndar in ætérnum (Tobie, Panie, zaufałem, nie będę zawstydzon na wieki).

Obrazek

[Powyżej zaprezentowane treści pochodzą z adwentowych rekolekcji dominikańskich
o. Wojciecha Jędrzejewskiego AD 2007. Nie są dokładnym stenogramem wygłoszonych konfererencji. Są ich śladem w mojej pamięci. Starałem się dużo zapamietać, a potem to wiernie odtworzyć. Chodziło o oddanie sensu myśli i kroków wywodu, zatem cytatów jest niewiele. Czasami pozwoliłem sobie użyć ewidentnie własnych sformułowań (łatwo można znaleźć takie momenty - to te najsłabsze części wywodu :wink:), bo "jędrzejewskich" po prostu nie pamiętałem lub były dla mnie niejasne. Co oczywiście nie zmienia faktu, że autorem rozważań pozostaje o. Wojciech Jędrzejewski.]

seize
Loża WSR
Loża WSR
Posty: 9045
Rejestracja: 02 mar (ndz) 2003, 01:00:00

Re: Zakończenie

Post autor: seize » 10 gru (pn) 2007, 10:16:43

Dwa bardzo piękne (i w moim przekonaniu prawdziwe zdania) zdania :
(...) (potrzebujemy osoby bądź osób, żeby dojrzewać w swoim człowieczeństwie, rozwijać się, ubogacać). (...)
(...) (miłość ludzka nie tylko cieszy Boga, ale jeśli jest prawdziwa jest odbiciem wewnętrznego życia Boga) (...)

megejra
Zadomowił(a) się
Zadomowił(a) się
Posty: 603
Rejestracja: 24 sie (pt) 2007, 02:00:00

Re: Zakończenie

Post autor: megejra » 10 gru (pn) 2007, 21:10:33

[Nawet gdy pełnia nigdy nie będzie osiągnieta - czeka nas wiele wspaniałych dni.]

- bo nie cel, a droga do niego daje nam najwięcej szczęścia,
- "spełnienie" ...

ODPOWIEDZ