Pewna młoda, twórcza dama, swój pierwszy wernisaż miała.
Temat był dość wyszukany, po ścianach galopowały nieparzystokopytne stworki wśród ludzi podziwiane i jako konie, szerszej publice znane.
I pokrótce jeszcze dodam, całość była uwieńczona pewnym zdaniem, w którym słowa mądrze złączył ten, co maliny jadł w chruśniaku, po czym razem z braćmi 12stoma mury kruszył młotem... nie rękoma.
Cytat brzmiał:
"I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kon(i)a..."
[ w.g. Bolesława Leśmiana]
Po tym krótkim nieco bajkowym wstępie pragnie napisać, że 5 grudnia 2004roku w samo południe Ania Garusiewicz zdolna uczennica Warszawskiej Szkoły Reklamy otworzyła swoją pierwsza czasową wystawę prac plastycznych. Motywem przewodnim jak już wcześniej sugerowałam były konie.
Ponieważ tam byłam i na własne oczy widziałam te ściany pełne szkiców, akwarelek i własnych wariacji autorki, ukazujących te piękne zwierzęta, polecam ją wszystkim
(macie jeszcze ostatnia szansę wystawa będzie otwarta do 5 stycznia od poniedziałku do soboty w godzinach 16.00 - 21.00)

Niektóre prace robią naprawdę niepowtarzalne wrażenie, gdyż autorka często łączy delikatną smukłą sylwetkę konia, który dzięki żywej kresce został wprowadzony w ruch jakby zamierzał uciec z chłodnego, graficznie wykonanego tła, w którym przyszło mu żyć.

Inne prace mamią kolorem wyjętym z surrealistycznego snu, i wprawiają nas, widzów w chwilowa zadumę, lub w przypadku tryptyków pozwalają bawić się ulotnością zapamiętanego przez nas obrazu.

Zresztą, co ja wam będę tłumaczyć. Kto nie był niech żałuje, a kto żałuje niech pojedzie obejrzeć. Niektórych rzeczy po prostu nie da się opisać.

ADRES:
Raszyn, Al. Krakowska 20, Szkoła Języków Obcych.