W związku z tym, że w ostatnim czasie zasypano mnie e-mailami z pytaniami nt wyboru aparatu, w tym nieco przydługim temacie chciałbym niezdecydowanym naświetlić pokrótce kryteria wyboru sprzętu. Kamerami zajmiemy się kiedy indziej

APARAT ANALOGOWY.
Pomijam tu wszelkiego typu "małpy" tudzież "idiotencamery"- nie klasyfikujmy tego jako aparaty

1. Wybór korpusu.
Ze wszystkich stron straszą nas na Allegro i stronach pokrewnych opisy przeróżnych sprzętów- korpusów lustrzanek analogowych. Co decyduje o wyborze?
a)liczba funkcji. Najlepiej sprawuje się tutaj Canon oraz Minolta- nawet w typowo amatorskich konstrukcjach oferuje dodatkowe funkcje użytkownika, takie jak: wstępne podnoszenie lustra, synchronizacja błysku lampy na drugą zasłonkę, wielokrotna ekspozycja, niepełne powrotne zwijanie filmu, ręczny dobór wartości ISO... Nikon w wielu przypadkach wymaga wymiany tylnej ścianki aparatu, aby użytkownik mógł uzyskać dostęp do tych funkcji.
b)trwałość wykonania. W amatorskich konstrukcjach (np. Canon EOS 300 i pochodne, Minolta Dynax 4 i 5, Nikon F65 i niższe modele) o trwałości obudowy nie ma mowy. Dopiero półprofesjonalne modele oferują korpusy ze stopów magnezu, lub (jak Canon 30V i 33V) metalowe. Nie wspominając o starych dobrych Zenitach

c) elementy ruchome. Na przykład migawka. Jeśli kupujemy aparat używany, lepiej upewnić się, czy migawka nie przemieliła zbyt dużo filmów, a najlepiej naświetlić jeden czy dwa filmy- najlepiej bardzo czułe na błędy naświetlania, typu slajdy czy profesjonalne czarno-białe. Używane aparaty mogą (choć zdarza się to rzadko) mieć źle wyregulowane (choć to wada elektroniki) czasy migawki, tak jak często mechanicznie działo się to w Zenitach, gdzie między 1/30 a 1/125 sekundy aparat nie widział różnicy i naświetlał identycznie, czyli...około 1/60 sek


d)ergonomia aparatu. Kretyńskim pomysłem jest zastosowanie w amatorskich aparatach przycisku do zmiany przesłony. Najlepiej, żeby nie używać słowa genialnie, jest to rozwiązane w Canonie EOS 50 i wyższych. Wielkie koło sterujące przesłoną na tylnej ściance i małe koło spustu- do czasów. Minolta zamiast kółek ma suwaki (co kto lubi, ja osobiście nie preferuję), a Nikon dwa kółka sterujące (choć małe) ma dopiero w F80- sprzęcie stosunkowo drogim.
Ważne jest też trzymanie aparatu i dobra guma na uchwycie. Idealnym rozwiązaniem jest grip ze spustem do zdjęć pionowych- aparat jest bajecznie wyważony.
e)Bajery dla konia, czyli prędkość przesuwu filmu i wybór punktu autofocusa okiem. Jeśli nie jesteś reporterem, zdjęć seryjnych pewnie w życiu nie włączysz, więc nie ma sensu za nie płacić. Wybór punktu autofokusa okiem, to tak jak elektryczne szyby w samochodach- żeby się miało co psuć. Wymaga skalibrowania niemal za każdą zmianą filmu, a sens ma dopiero w takich aparatach, jak CANON EOS 3, który ma 45 punktów autofocusa, więc ręczny wybór jest trudny. Ale jeśli chodzi o tą ilość punktów, zapewniam, że dużo szybciej i łatwiej jest mierzyć ostrość na środkowy czujnik i dopiero potem przesunąć aparat w dowolną stronę- kto wie o co mi chodzi, zrozumie o co mi chodzi. ROTFL . Bajerem jest tzw podgląd głebi ostrości. Bzdura. W wielu aparatach jest, ale nikt jeszcze racjonalnie nie wytłumaczył, jak tą głębię podejrzeć. Bo to, że zamyka przysłonę do pozycji roboczej, to ja wiem

W sumie starczy na temat lustrzanek analogowych.