'Delikatny papier mola - podetrzeć się nim najwyższa pora'

O wszystkim co nie pasuje do pozostałych for np.: Hobby, Muzyka, Kino, Film, TV, Sport, Gry i zabawy, Internet, Książki

Moderatorzy: zielonyszerszen, s_wojtkowski, sinar

ODPOWIEDZ
karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 11 sie (pt) 2006, 15:39:55

ja wiem chlopaki ze Wy kochacie swoja prace w dystrybcji no bo kto by nie chcial jezdzic ciezarowka marki Volvo z reklama pepsi na calej przyczepce... albo mercedesem mirka...
poprostu bajka 8)

karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 11 sie (pt) 2006, 15:44:39

a tak pozatym to widzial ktos z Was film "Cesky sen" (znany tez pod nazwami "Czech dream" i polskiej "Czeski sen") swietnie ukazuje jak wazna jest konsumpcja dobr dla ludzi w naszej rzeczywistości 8) a pierwsze sekwencje to na prawde mistrzowska robota 8)

marlboro4
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 166
Rejestracja: 13 cze (wt) 2006, 02:00:00

Post autor: marlboro4 » 13 sie (ndz) 2006, 14:03:33

List z Pragi/1.06.2003/Cudowna sobota
W radiu zapowiedziano, że będzie to cudowna sobota i spełni się czeski sen. Ale na razie był piątek wieczór i nim poszedłem do Teatru Komedia, zajrzałem pod Muzeum Narodowe. Postanowiłem sprawdzić jak wygląda miejsce, gdzie trzy miesiące temu na Vaclavskem Namesti spalił się 18-letni Zdenek Adamec. Ten, który chciał zaprotestować przeciw złu tego świata i obudzić ludzkość.
Jeszcze miesiąc temu ludzie palili tam świeczki, zostawiali kwiaty i kartki. Pisali: „Zdenek, masz rację”, „Jesteś wielki!” i „Niech nikt już tego czynu nie powtarza!”. Przysiągłbym, że jeszcze na początku maja ktoś dostawiał nowe znicze i świeże wiązanki.
Teraz miejsce po Zdenku było puste. ÂŻadnego kwiatka, żadnej świeczki. Choć właściwie nie było puste zupełnie.
Wypełnił je kicz. Na miejscu śmierci chłopca, który uważał, że reklama i koncerny wyzwalają w nas zło, walał się pusty kubek po Pepsi Coli z pobliskiego McDonald’sa.
W teatrze wystawiali „Przemianę” Kafki. Wyszedłem z przedstawienia zadowolony, bo była to raczej „Przemiana 2003”: dla bohatera nie jest już ważne, że stał się robakiem, problemem jest raczej jak on w tym stanie dojedzie do pracy.
W Teatrze Komedia działa kawiarnia „Tragedia” i tam znów usłyszałem z radia, że nadejdzie cudowna sobota i spełni się czeski sen.
Efekty snu ujrzałem w sobotę już w południe. Tłumy ludzi jechały tramwajami do ÂŚródmieścia z jednego kierunku. Wracali z Letnian. Mieli naburmuszone twarze i puste wielkie plecaki. Klęli, mówili podniesionym głosem. Było to zaskakujące, bo jak ktoś w Pradze zachowuje się głośno, to na sto procent jest młodym Niemcem lub Anglikiem. Czesi jawią się raczej jako ludzie łagodni a nawet niemrawi. A tu nagle jazgot i głośno okazywana niechęć.
– Czeski sen miał nas w dupie – powiedziała nagle starsza pani, po której nikt na przystanku nie spodziewał się takiej pointy.
Znaczyło to, że sen chyba jakoś drastycznie się nie spełnił.
Wsiadłem do tramwaju w stronę przeciwną, niż jechały tłumy.
Dojechałem na Letniany, a ze mną jeszcze sporo osób. Wiedziałem, że przez ostatnie tygodnie Czechów atakowała pewna reklama: na tle w kolorach tęczy namalowano błękitną chmurkę, w chmurce - napis „Czeski sen”. Tak miał się nazywać najtańszy supermarket w Czechach. Nie było gazety, która dzień w dzień nie rozbudzałaby co do niego oczekiwań. Do wszystkich mieszkań dostarczono ulotki, z których wynikało, że w „Czeskim śnie” ogórki w occie i knedliki będą kosztowały o 80 procent mniej, niż gdzie indziej. Na 9.00 rano planowano otwarcie.
Już z daleka na łące zobaczyłem ogromną ścianę supermarketu w kolorach tęczy. Wokół niespokojnie kręcili się ludzie.
Za ścianą nie było nic.
To znaczy stali inni zdezorientowani i oglądali konstrukcję z rurek na której zawisło grube naciągnięte płótno.
Podobno wiele, zwłaszcza starszych osób, przyjechało tu już o szóstej rano i czekało do 9.00, że może jednak ktoś zacznie coś sprzedawać. Obserwatorzy mówili, że jakieś 200 metrów przed ścianą pierwsi klienci, którzy i tak szli szybko, zaczynali z niecierpliwości biec.
Z drugiej strony ściany, gdzie tęczy już nie było, na składanym krzesełku płakała staruszka z dwiema kulami. Mówiła wszystkim, że przejechała autobusami 20 kilometrów, bo w reklamach zobaczyła zdjęcie małego telewizora na baterie za 500 koron (czyli około 12 dolarów). A ona telewizora nigdy nie miała.
– Rozpacz i choroba, rozpacz i choroba – powtarzała.
Był straszny upał. O 9.30 wściekłość oszukanych nie miała granic. Na podium stanął wtedy z mikrofonem młody człowiek, który przedstawił się jako student szkoły filmowej. Oznajmił, że całą akcję zorganizował razem z kolegą po to, by ukrytą kamerą nakręcić film o ułudzie reklamy.
Pieniądze na projekt dało im ministerstwo kultury i państwowa telewizja. Razem ponad milion koron. „To z naszych podatków robicie z nas idiotów!” – krzyczeli ludzie.
Studenci przypominali, że na reklamach były napisy: „Nie spieszcie się!”, „Nie tłoczcie się!”. Prosili, by pochopnie przedsięwzięcia nie osądzać, bo z każdego biletu na ten film w kinie, jedna korona będzie przeznaczona na rozwój kinematografii.
Tłum krzyczał, że studenci i ministerstwo kultury staną przed sądem. Ktoś mówił, że takie eksperymenty można robić ze społeczeństwem zamożnym, a nie z takim, dla którego nawet tani supermarket jest luxusem. Można zadrwić z bogatych ale nie z biedaków.
Wszyscy byli wściekli, a ja pomyślałem sobie, że jestem z pokolenia, które nie wierzy reklamie i zawsze ma świadomość, że białe zęby modelki są wybielone komputerowo, a nie przez pastę, którą dziewczyna właśnie reklamuje. „Tak, jestem z pokolenia, które nie daje się oszukać”.
Wróciłem do centrum.
Byłem umówiony naprzeciwko Teatru Narodowego w kawiarni Slavia.
Slavia ma prawie sto lat, ogromne okna z widokiem na Zamek i geometryczny wystrój art deco. W 1907 piło się tam absynt, poeci mieli swoje stoliki. W latach 50. Havel spotykał się w Slavii z narzeczoną Olgą, w latach 60. powstało koło niezależnych pisarzy, tam „uzyskano” pierwszy podpis pod Kartą 77. Czasem w Slavii się milczało. Kiedy ktoś miał wiarygodne informacje, że kelner właśnie obsługujący stolik, jest współpracownikiem tajnej policji.
Dziś Slavię odwiedza mnóstwo turystów i prażanie wiedzą, że w tej kawiarni kelnerzy potrafią dopisać do rachunku nawet datę urodzenia.
Wypiłem absynt zmieszany z szampanem i dałem kelnerowi dwa tysiące koron. Nie zauważyłem, że wydał mi z tysiąca. Dałem mu nawet napiwek. ÂŻe mnie oszukał zorientowałem się dopiero w domu wieczorem. - Draństwo! – powiedziałem koleżance, która właśnie zadzwoniła z Polski. – Przecież tysiąc koron to prawie 150 złotych do tyłu!
- Ale jak ten kelner ciepło dziś o tobie myśli – powiedziała terapeutycznie koleżanka. - Na pewno dzięki tobie miał cudowną sobotę.

http://www.mariuszszczygiel.com.pl/prag ... sobota.asp

marlboro4
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 166
Rejestracja: 13 cze (wt) 2006, 02:00:00

Post autor: marlboro4 » 13 sie (ndz) 2006, 14:22:56


marlboro4
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 166
Rejestracja: 13 cze (wt) 2006, 02:00:00

Post autor: marlboro4 » 13 sie (ndz) 2006, 14:39:43


glizda
Początkujący(a)
Początkujący(a)
Posty: 81
Rejestracja: 28 lip (pt) 2006, 02:00:00

Post autor: glizda » 13 sie (ndz) 2006, 20:02:52

tez ogladalem wysmienity film a najbardziej mi sie podobała reklama hugo bossa w tym filmie

karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 14 sie (pn) 2006, 14:47:18


karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 15 sie (wt) 2006, 16:37:52

Historia marki: Wedel. Pasja tworzenia czekolady - Beata JóÂźwiakn (67/04/2005)
20-04-2005
Powiedzieć, że marka Wedel jest perłą w brytyjskiej koronie koncernu Cadbury Schweppes, nie jest przesadą. Mimo burzliwych losów marki w czasach PRL i tuż po nich, nic i nikt nie mógł zagrozić jej prestiżowi i zaufaniu, jakimi od ponad 150 lat darzą ją wielbiciele dobrej czekolady. I choć od sześciu lat należy do najstarszej brytyjskiej firmy czekoladowej Cadbury, nadal jest uznawana za wizytówkę dobrego, polskiego produktu i narodową markę Polaków.



A wszystko zaczęło się w 1851 roku, gdy po naukach odbytych w Paryżu, Berlinie, Londynie i po kilkuletniej praktyce u warszawskiego cukiernika Karola Gronherta, Niemiec – Karol Ernest Wedel, otworzył w Warszawie własną cukiernię przy ulicy Miodowej róg Kapitulnej. Wedel posiadał jedną, znaczącą przewagę nad ówczesną konkurencją. Jego specjalnością były wyroby czekoladowe, co w XIX wiecznej stolicy było i rzadkie, i niezwykle cenne. Zaledwie w kilka lat po powstaniu cukierni, „słodycze od Wedla” zdobyły powszechne uznanie warszawiaków. Nic dziwnego, jeśli na konsumentów czekały takie specjały, jak te opisane w anonsie prasowym z 1859 roku: „Fabryka moja zaopatrzona jest zawsze w rozmaite delikatne i najdelikatniejsze gatunki czekolady parowej do picia i konsumowania w najlepszym guście, w znacznym doborze z najlepszego kakao urządzonej, z mocnym aromatem, która również po bardzo umiarkowanych cenach sprzedaje się”.
Znaczący podpis
Czekolady Wedla stały się tak znane, że niebawem doczekały się pierwszych… podróbek. Dlatego w 1869 roku, na łamach lokalnej prasy Karol Wedel umieścił oświadczenie: „Od dnia dzisiejszego każda tabliczka czekolady pochodząca z mojej fabryki, opatrzona będzie stemplem fabryki C.E.Wedel, a każda paczka funtowa, nosić będzie na sobie własnoręczny mój podpis.(…)” Zwyczaj ten przejął po ojcu Emil Wedel, drugi z wielkich czekoladowego rodu. I to jego podpis, z wyszukanym i ozdobnym zawijasem, z czasem stał się rozpoznawalnym przez wszystkich symbolem czekolady.
Za czasów Emila Wedla firma, z uznanej warszawskiej cukierni, rozrosła się w fabrykę czekolady powszechnie znaną na polskich ziemiach pod rosyjskim zaborem. Dzięki śmiałym rozwiązaniom i inwestycjom Emil rozwinął m.in. asortyment produktów, sieć sklepów firmowych oraz zasięg sprzedaży. Pomnikiem działalności Emila Wedla, oprócz słynnego podpisu, jest powstała w latach 1893-1894 kamienica przy ulicy Szpitalnej w Warszawie. Na jej tyłach umieszczono nowoczesną fabrykę słodyczy, a w samej kamienicy, od frontu, otwarto sklep firmowy i pijalnię czekolady, istniejące do dziś pod nazwą Staroświecki Sklep.
Praliny w Operze Paryskiej
Jednak kamieniem milowym w historii firmy było jej przejście pod rządy Jana Wedla, syna Emila. To on zadecydował, że czas najwyższy wybudować nową fabrykę i przenieść ją na warszawską Pragę. Przyjaciele Wedla nie wierzyli w sens inwestowania w firmę w latach największego kryzysu. Czas pokazał, że Jan miał jednak rację. Jedna z najnowocześniejszych fabryk II Rzeczypospolitej ruszyła w 1934 roku i z każdym kolejnym rozwijała się w niezwykłym tempie. To wówczas powstały receptury słynnego Ptasiego Mleczka, Mieszanki Wedlowskiej, czekolady Jedyna. Polityka eksportowa firmy oraz zainteresowanie jej słodyczami sprawiły, że w ciągu zaledwie kilku lat czekolada Wedlów zaczęła być wysyłana regularnie, specjalnym samolotem, do sklepu firmowego m.in. w Paryżu, sklepów w Londynie, do Ameryki Północnej, a nawet Japonii. Wedel stał się na tyle modny i popularny, że podczas antraktów w Operze Paryskiej, eleganckie towarzystwo zwykło jadać ręcznie robione praliny od… Wedla właśnie.
Mało kto wie, że właśnie w okresie międzywojennym Wedel „funkcjonował” pod postacią trzech, równie rozpoznawalnych znaków firmowych. Podpis Emila widniał oczywiście na wszystkich produktach, tablicach reklamowych, samochodach firmowych i w prasowych anonsach, jednak innym znanym logo firmy była postać chłopca wiozącego na zebrze tabliczki czekolady (do dziś spogląda on z neonu umieszczonego na kamienicy przy Szpitalnej). Zaś trzecim znakiem towarowym była herbowa tarcza pod szlachecką pięciopałkową koroną, podzielona na cztery pola, z umieszczonymi w nich inicjałami EW i wizerunkami owocu kakaowca.
Czasy powojenne
Po wojnie firma została znacjonalizowana, i jak cały majątek Wedlów, przeszła w państwowe władanie. Przez krótki czas pracował w niej Jan Wedel. Jednak z dnia na dzień, nowo panujące władze zamknęły przed nim na zawsze drzwi do jego ukochanej firmy. Do dziś najstarsi pracownicy Wedla wspominają, że przychodził on wówczas, co dzień do Parku Skaryszewskiego, siadał na ławce i godzinami przyglądał się z daleka swojej fabryce.
W ramach wprowadzania „nowego” kolejnym krokiem było zrezygnowanie z umieszczania na wyrobach podpisu „E. Wedel”. Zamiast niego, na każdym produkcie pojawiła się nazwa „ZPC im. 22 lipca”. Jednak bardzo szybko wycofano się z tego pomysłu. Słodycze zaczęły gorzej się sprzedawać, gdyż konsumenci nie ufali nic niemówiącej nazwie. Marka Wedel była od początku istnienia gwarantem jakości oraz niepowtarzalnego, charakterystycznego smaku czekolady, na której wychowały się pokolenia Polaków. Dlatego, by podtrzymać wizerunek produktów, do „22 lipca” szybko dołączono napis „d. E. Wedel”.
Marka rodziny Wedlów okazała się fenomenem. Nie zniszczyła jej wojna, nie zniszczył socjalizm. Można pokusić się o stwierdzenie, że mimo charakterystycznej dla tamtych czasów obowiązującej „wszech bylejakości”, w przypadku Wedla zawsze starano się, i to z sukcesem, kontynuować najlepsze tradycje firmy. Poszerzano asortyment, wprowadzano nowości i produkowano, z dobrym rezultatem, najstarsze wedlowskiej wyroby.
Po kilku latach powojennego niebytu, przywrócono również do życia tak nie-socjalistyczny przybytek jak Staroświecki Sklep i Pijalnię Czekolady Wedla przy Szpitalnej, w której zaczęto serwować – tak jak za czasów Sienkiewicza, Prusa, a póÂźniej Skamandrytów – czekoladę pitną wg receptury stworzonej jeszcze przez Karola Wedla. Dzięki temu, to niepowtarzalne miejsce na mapie Warszawy, obchodzi dziś 111 rocznicę swojego istnienia.
„Przodować jakością wyrobów”
Charakterystycznym rysem firmy Wedel była zawsze pewna awangardowość w podejmowaniu wyzwań. Stąd firma, tuż po zmianach ustrojowych lat 90., stała się jedną z pierwszych spółek giełdowych. W 1991 roku została z niej wykupiona przez firmę PepsiCo, by po kilku zaledwie latach, bo już w 1999 roku, stać się częścią najstarszego brytyjskiego imperium czekolady, koncernu Cadbury. Od kilku lat marka Wedel znów jest sztandarową marką polską, licznie nagradzaną rokrocznie zarówno przez konsumentów, jak i niezależne gremia branżowe.

Na czym polega fenomen marki Wedel i produktów nią sygnowanych?
W latach 30. tak objaśniał to zjawisko ostatni z Wedlów, Jan: „Otwarcie twierdzimy: nie jest sztuką robić czekoladę, chodzi o to, żeby robić czekoladę dobrą i coraz lepszą, w cenie, która w zupełności uzasadnia gatunek. W tym kierunku szły zawsze nasze dążenia i nadal jest ambicją naszej firmy przodować jakością wyrobów. (…) Nasze stałe, uparte, konsekwentne dążenie naprzód (…) – to cała tajemnica, jaka cieszą się wyroby Wedla. Uznanie i zaufanie publiczności jest dla nas prawdziwym sprawdzianem słuszności naszych założeń i dążeń, a z drugiej strony zachętą i podnietą do dalszego doskonalenia produkcji”.
Dewiza ta, mimo upływu czasu nie straciła na ważności i nadal przyświeca kolejnym pokoleniom pasjonatów czekolady, zarządzającym najstarszą polską marką. Dlatego przyszłość firmy to przede wszystkim dbanie o dotychczasowy wizerunek marki oraz ciągłe poszerzanie czekoladowego asortymentu. Częścią tych planów było ostatnio m.in. rozpoczęcie produkcji ręcznie robionych luksusowych pralinek, które przez ponad wiek były chlubą Wedlów. Ale jednocześnie zdecydowano o stworzeniu sieci eleganckich i nowoczesnych pijalni czekolady, idących z duchem czasu i potrzebami konsumentów – otwieranych w najlepszych centrach handlowych. Wszystko to z myślą, by za kolejne 50 lat widok podpisu Emila wciąż wywoływał uśmiech radości i chęć skosztowania dobrej czekolady.

Beata JóÂźwiak, account manager w agencji ROWLAND Communications

marlboro4
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 166
Rejestracja: 13 cze (wt) 2006, 02:00:00

Post autor: marlboro4 » 17 sie (czw) 2006, 12:01:59

słyszał ktos o takiej firmie Serpentine. maja takie logo w ksztalcie okregu z odgalezieniem jak bylem w Londynie to widzialem ich plakaty reklamnowe ale nie wiem czym oni sie zajmuja... moze ktoś z was wie?? :D

karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 21 sie (pn) 2006, 11:04:12

no to ject chyba firma powiazana ze Starbucks Coffee

At Starbucks, diversity is all the ways we differ and are the same. It's applying our collective mixture of differences and similarities in the pursuit of organizational objectives and values.

We created this site to feature a variety of topics so you can return often to start a conversation about it. We want to know how diversity enriches your life. How you define it. And how it impacts you. We believe different points of view make our company a unique place to be, so we invite you to share your views. Just keep the conversation going—and we will, too.

marlboro4
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 166
Rejestracja: 13 cze (wt) 2006, 02:00:00

Post autor: marlboro4 » 21 sie (pn) 2006, 11:30:59

no calkiem mozliwe, aczkolwiek rozmawialem ostatnio z kumplem z berlina i mowli ze u nich na Kastanie strasse jest taki klub tej organizacji Serpentine takze nie wiem... dosc tajemnicza to firma...

karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 22 sie (wt) 2006, 13:20:15


karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 22 sie (wt) 2006, 13:23:59

Funny Comercial for Fiat Palio:

http://www.youtube.com/watch?v=uVx8i2TjxAE

karkov
Bywalec
Bywalec
Posty: 444
Rejestracja: 07 maja (ndz) 2006, 02:00:00

Post autor: karkov » 22 sie (wt) 2006, 13:29:46


marlboro4
Czasami coś napisze
Czasami coś napisze
Posty: 166
Rejestracja: 13 cze (wt) 2006, 02:00:00

Post autor: marlboro4 » 22 sie (wt) 2006, 13:47:09

he he smieszne :o kubelek jan.. co smieszne ze kubelek??

ODPOWIEDZ