Sting: Fields of gold, Ten Summoners Tales (1993)
Sting: Shape of my heart, Ten Tummoners Tales (1993)
Public Image Limited: Warrior (Dave Dorrell remix), The Greates hits so far (1990)
A co do zespołu wspomnianego przez
zielonegoszerszenia.
zielonyszerszeń pisze:siedząc samotnie w robocie jako wysłannik piekieł słucham mrocznej muzy o której wspominałem wczoraj Pawłowi B.
A rzeczywiście gawędziliśmy sobie o tym zespole. Mam nadzieję
zielonyszerszeniu, że nie dołączyłysz do będącej, od jakiegoś czasum w ofensywie
LaVey Jugend
Byłem na koncertach na których ten zespół występował: 2 razy na Metalmanii I-ej i II-ej w 1986 i w 1987 roku. Widziałem go też w Lublinie na koncercie w hali MOSiR, bodajże w 1987 roku na jesieni. Kiedy wyszła ich pierwsza płyta to nawet miałem jakieś ich nagrania (sic!). Widziałem ich i uważałem, że muzycznie tzn. warsztatowo są bardzo słabym zespołem. Pierwsze studyjne albumy, były - moim zdaniem - dodatkowo słabo zrealizowane. Głos wokalisty R.K. niestety brzmiał wysoko, a jego głos przypominał raczej charczenie kastrata. Poza tym nie przepadam za growlingiem.
Jeśli chodzi o przekaz to był on wtedy zwyczajnie propagowaniem szatanizmu (satanizmu), w jego najbardziej prymitywnej i chyba formalnie najbardziej odrażającej postaci (choć, moim zdaniem, nie najbardziej szkodliwej postaci ). Potem co prawda pan R.K. zaczął czytać filozoficzne wywody niejakiego A.S. LaVey'a, którego twórczość i poglądy popularyzował, a które były i wciąż są pociągające dla wielu młodych ludzi 8O
W latach 80-tych przesłuchałem wiele zespołów typu Venom, Celtic Frost, Bathory, etc. i nie znalazłem tam nic, ale to absolutnie nic ani szlachetnego ani pozytywnego. Teraz natomiast tego typu twórczość budzi we mnie po prostu odrazę. Tiamat, Burzum i tego typu podobne
LaVey komanda nie tyle są - moim zdaniem - "biesujące", ile po prostu "toksyczne" duchowo i moralnie. Czysta demonerka. No, ale ich słuchanie to jest kwestia wolnego wyboru. Tu nie ma determinizmu.
